sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 04 cz.2/3- " Pierwsze spotkanie"



* Martina *

I co ja mam teraz zrobić? Ledwo co tu przyjechałam, nie znam miasta, to i tak muszę Jej szukać. Mam nadzieję, że nic się Jej nie stanie, a Ja się nie zgubię. Tylko w którym kierunku Ona pobiegła? No cóż pójdę szukać w lewo.

* Godzinę później *

Cały czas Jej szukam i szukam... Wyciągnęłam telefon i co widzę?? Ani jednego nieodebranego połączenia od taty... Pewnie śpi i myśli, że jestem w domu... Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 23.00. A ja Jej jeszcze nie znalazłam!... A co jeśli Jej nie znajdę?... Co powiem Francisco?! Nie! Ja Ją muszę znaleźć!! To jedyna pamiątka po Fran ... Momentalnie zaczęłam płakać i biec przed siebie... Jest tak ciemno, że nic nie widzę, a na dodatek nie wiem gdzie jestem... zgubiłam się!! Płakałam i biegłam... Aż w końcu upadłam na kogoś... Spostrzegłam że to chłopak.  Był brunetem. Spadłam na Jego, a on poleciał na ziemię. Spojrzałam w Jego oczy... miał głębokie zielone... Uwielbiam ten kolor. Spojrzałam na Jego, a on zaczął się do mnie zbliżać... myślałam, że chce mnie pocałować... ale On skręcił gotowe tak, że zaczął mi szeptać do ucha bardzo melodyjnym głosem:
- Zejdziesz ze Mnie ? - Spytał.
- Tak , tak bardzo przepraszam! - Spuściłam głowę żeby nie widział że się rumienie i szybko wstałam. Chciałam już iść ale złapał mnie za nadgarstek... O nie! A co jeśli chce mi zrobić to co Diego?! 
- C...co ch..ch..chcesz ? - Wyjąkałam.
- Hej, nie musisz się Mnie bać. - Zapewnił.
- Dobrze. - Odpowiedziałam i spuściłam głowę.
- Co robisz tu o tej porze? - Spytał.
- No bo ... a zresztą to długa historia. 
- Mam czas... choć. - Zaciągnął  mnie na ławkę.
- No to opowiadaj. - Uśmiechnął się.
- No to tak ... Dziś przeprowadziłam się tu do Buenos Aires (...) aż w końcu wpadłam na Ciebie. - Zakończyłam swój monolog.
- No to miałaś niezłą przygodę ? Nie jesteś śpiąca ? Zgubiłaś się co nie?
- Trzy razy tak. - Zaśmiałam się z Nim - ale nie mogę wrócić bez pieska.
- No to poszukamy jej. - Odpowiedział.
- Ale jak to My?? - Zdziwiłam się.
- No chyba nie sądzisz , że puszcze Cię samą żebyś Ją szukała?- Spytał a Ja spuściłam głowę. - Tak myślałem.
Podniosłam głowę głowę i spojrzałam przed siebie . A co tam widzę?? Mojego pieska !!
- Patrz Suzi !! - Wskazałam na Nią jak leży po drugiej stronie ulicy pod drzewem . Chłopak powiedział że mam na Niego poczekać, a Sam po Nią pójdzie. Pobiegł po Nią, a Ja grzecznie czekałam tak jak poprosił. Po chwili zaczął się zbliżać z Suzi do mnie.
- Tak bardzo się o Ciebie martwiłam. - Mówiłam przytulając psa.
- Ładny ten piesek. - Powiedział brunet.
- Dziękuję. - Przytuliłam go. Czułam się bezpiecznie. Brunet się na początku zdziwił ale potem odwzajemnił uścisk.- Dziękuję jeszcze raz za wszystko- Oderwałam się od Jego klatki piersiowej i usiadłam na ławce z Suzi.
- Wiesz chyba powinnaś iść już do domu co nie?? - Spytał się mnie brunet.
- Tak powinnam, ale nie wiem gdzie mieszkam. - Odpowiedziałam. - Wiesz wiem jak wygląda ten dom ale jest tak ciemno, że go nie rozpoznam. - Powiedziałam zawstydzona.
- A co Ty na to żebyś przenocowała u mnie, a jutro poszukamy Twojego domu?? - Spytał zielonooki.
- No nie wiem nie chcę robić problemów. Pewnie twoi rodzice śpią ... Nie to zły pomysł. - Odpowiedziałam, a chłopak się zaśmiał.
- Co cię tak śmieszy ? -Spytałam.
- Naprawdę myślisz ,że mieszkam z rodzicami i że będziesz przeszkadzać - Spytał, a Ja przytaknęłam - To się grubo mylisz, no chodź. - Pociągnął mnie w stronę mi nieznaną.
-  A skąd wiesz, że się zgadam? - Spytałam już w drodze.
- A zgadzasz się ?? - Spytał z nadzieją i zrobił takie słodkie oczka jak kot ze Shreka.
- No niech ci będzie. - Westchnęłam. On się tylko uśmiechnął i mnie pociągną za rękę o mało co mi Suzi nie spadła . Spojrzał na mnie ,a Ja spiorunowałam Go wzrokiem.
- Przepraszam. - Puścił moją rękę i spuścił głowę.
- Nic się nie stało - Zapewniłam. On się uśmiechnął.
- A jak Ty się w ogóle nazywasz co ? - Spytał idąc już do Jego domu.
- Martina, ale wole jak mówią do mnie Tini ,a Ty?? -Spytałam.
- Martina ładne imię. - Uśmiechnął się. - A ja...
☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★
Mamy 2 część rozdziału
Cieszycie się? Bo ja bardzo :)
Jak ktoś lubi zmierzch i igrzyska śmierci to zapraszam :
Zmierzch - http://nathalieskylar.blog.pl
Igrzyska śmierci- http://roseeverdeenhungergames.blog.pl 
Proszę o komentarze !!

Zapraszam na bloga który prowadzę z Jola Verdas
http://Leonetta-czyli-idealnedopasowaniedusz.blogspot.com
Pozdrawiam
Ania

czwartek, 26 grudnia 2013

One Part -Teraz już na zawsze jesteśmy razem

Było piękne sierpniowe popołudnie. Słońce ogrzewało piasek i morze. Lato tego roku było wyjątkowo gorące, wiec nie ma się co dziwić, że woda była ciepła i aż przyjemnie było się w niej kąpać. W wodzie pluskała się grupka roześmianych nastolatków. Wszyscy świetnie się bawili. Gdzieniegdzie na plaży leżeli zakochani, jeszcze gdzie indziej siedziała grupka roześmianych młodych ludzi - były ciepłe wakacje i dlatego dużo ludzi spędzało je nad morzem. Niedaleko błękitnej wody siedział chłopak. Wyglądał mniej więcej na 16 lat. Siedział sam, samotny, zupełnie inny od tych wszystkich roześmianych ludzi na plaży. Chłopak ten był bardzo przystojny, miał piękne zielone oczy . Jednak w tych pięknych zielonych oczach zobaczyć można było smutek. Patrzył na tych, co przychodzili na plażę i na tych co z niej wychodzili. Patrzył na roześmianych nastolatków, ale najdłużej swój smutny wzrok zatrzymywał na zakochanych, którzy przytuleni do siebie leżeli na kocach, lub na tych którzy pluskali się w wodzie, na całujących się i roześmianych. Patrzył na nich z pewną zazdrością w oczach. Może dlatego, że jeszcze nigdy nie miał dziewczyny, że jeszcze nigdy nie czuł się tak szczęśliwy jak ci, siedzący sobie przytuleni na kocu, nie myślący o niczym tylko o sobie nawzajem i nie wiedzący, że ktoś ich obserwuje. Chłopak siedział w tym miejscu długo, sam nie wiedział ile. Plażę zaczęli opuszczać ludzie. Poszli już sobie radośni młodzi ludzie. Z oddali dobiegały go jeszcze śmiechy pakujących się nastolatków, którzy jeszcze przed chwilą pluskali się w wodzie. W pewnym momencie zauważył siedzącą przy brzegu plaży dziewczynę. Siedziała i palcem pisała coś na piasku. Chłopak doznał jakiegoś dziwnego uczucia. Wiele razy podobała mu się dziewczyna, ale zawsze bał się odrzucenia i cierpiał, choć na pewno nie musiał się tego obawiać, gdyż większość dziewczyn w szkole szalała za nim, niestety, jego nieśmiałość zawsze brała nad nim górę. Dziewczyna siedząca na plaży miała ok. 15 lat, ubrana była w zwiewną białą sukienkę, miała piękne, długie brązowe włosy. Młodzieniec nie mógł oderwać od niej oczu. Nagle wstała, bał się, że teraz odejdzie i już nigdy więcej jej nie zobaczy, ale nie odważył się do niej podejść. Dziewczyna szła przez plażę, nagle coś jej spadło, chłopak chciał to podnieść, podbiec do niej i oddać żeby choć przez chwilę na nią popatrzeć, ale nie potrafił... Kiedy dziewczyna odeszła pobiegł w miejsce gdzie coś upuściła i zobaczył, że był to przepiękny wisiorek w kształcie serca z wyrytym napisem LOVE. "To koniec" pomyślał "ma chłopaka". Załamany podszedł do miejsca w którym siedział, zabrał swoje rzeczy i zorientował się, że plaża jest już prawie pusta, nie było na niej nikogo prócz niego, grupki ludzi, którzy chyba niedawno przyszli, małżeństwa z dwójką dzieci, które bawiły się radośnie w piasku i pary zakochanych, która nadal leżała przytulona w blasku zachodzącego już słońca. Poszedł w stronę domu. Doszedł chyba dzięki swojej intuicji, myślał tylko o tej pięknej dziewczynie i naszyjniku z napisem LOVE, który też (nie wiedział dlaczego) ściskał mocno w ręce... Rodzice nie pytali go o nic, wiedzieli, że ich syn zawsze wraca do domu samotnie o tej porze... Chłopak w nocy nie mógł długo zasnąć. Nie wiedział dlaczego, ale myślał tylko o tej dziewczynie, którą zobaczył na plaży...

Drugiego dnia poszedł w to samo miejsce, gdyż lubił tam siedzieć... miał doskonały widok na całą plażę. Ale tym razem nie patrzył na zakochanych, patrzył tylko w to miejsce w którym wczorajszego dnia spotkał nieznajomą, ale jej nie było. W końcu pojawiła się, tym razem miała na sobie równie piękną niebieską sukienkę. Usiadła w tym samym miejscu. Siedziała przez jakiś czas, nagle wstała i zaczęła iść w tym samym kierunku co poprzedniego dnia. Chłopcu przez głowę przebiegła tylko jedna myśl "dlaczego wcześniej jej nie zauważyłem?". Dziś idąc rozglądała się dookoła, najwidoczniej szukała naszyjnika, który chłopak ściskał w ręce. "Musi dla niej wiele znaczyć, najwyraźniej bardzo go kocha" pomyślał i pobiegł w jej stronę. 
- Przepraszam - Powiedział lekko zarumieniony ( ale nie było tego widać na jego opalonej twarzy) 
- Słucham - Odrzekła cudnym niczym u słowika głosem, ona również miała lekki rumieniec na twarzy Dopiero teraz zobaczył jaka ona naprawdę jest piękna, miała bardzo ciemne oczy, lekko zaróżowione policzki. 
- Chyba to wczoraj zgubiłaś - Powiedział i czuł, że policzki pieką go niemiłosiernie 
- Gdzie to znalazłeś? Szukałam go wszędzie, jest on dla mnie taki ważny, gdybym go zgubiła nie darowałabym sobie tego. Dziękuję ci bardzo. 
- Z pewnością twojemu chłopakowi byłoby przykro gdyby się dowiedział. 
- Chłopakowi? Ja nie mam chłopaka. - Powiedziała, a rumieniec jeszcze bardziej jej poczerwieniał. 
- A ten napis LOVE? - Chłopak sam nie wiedział dlaczego o to zapytał. 
- To pamiątka po mojej mamie, zmarła dwa lata temu - Mówiła złamanym głosem, a oczy zaszkliły się 
- Przepraszam, nie wiedziałem - Chłopak bardzo się zmieszał - Musze już iść tata będzie się martwił. Cześć Odeszła, szła kawałek, chłopak wiódł za nią wzrokiem, była już dość daleko. Nagle pobiegł przed siebie. 
 - Poczekaj! - Krzyknął, choć sam zdziwił się, że się na to odważył, czuł jednak, że nie może zmarnować tej okazji... Dziewczyna odwróciła się, była teraz jeszcze bardziej czerwona niż jak powiedział jej o chłopaku. 
- Może spotkamy się jutro na plaży? Porozmawiamy i pospacerujemy? - Sam siebie zadziwił, że to wypowiedział, musiał zrobić dziwną minę. 
- Możemy - Powiedziała dziewczyna zawstydzonym głosem, a jej policzki coraz bardziej czerwieniały. 
- No to do zobaczenia 
- Cześć

Chłopak biegł do domu tak szybko jak tylko mógł, prawie podskakiwał, chyba jeszcze nikt nie widział go w tak dobrym nastroju, śmiał się sam do siebie, nawet jego rodzice zdziwili się na jego widok, ale nic nie mówili i o nic nie pytali, bo wiedzieli, że nic by nie powiedział. Był bardzo zamknięty w sobie i tajemniczy.Tylko wieczorem, kiedy już kładli się spać do jego pokoju weszła mama. 
- Czy coś się stało? Jesteś jakiś inny- Zapytała
- Nie martw się mamo, nic mi nie jest - Powiedział i z uśmiechem na twarzy przytulił się do mamy. 
- Dobranoc kochanie
-Dobranoc mamo-Położył się do łóżka, ale wcale nie miał zamiaru spać, myślał tylko o swojej ukochanej, bo teraz już wiedział, że czuje do niej coś czego jeszcze nigdy do nikogo nie czuł. Następnego dnia czekał na nią na plaży od samego rana. Przyszła wcześnie. Rozmawiali ze sobą, ona miała na imię Violetta, on Leon . Od tamtego dnia spotykali się codziennie byli nierozłączni, chodzili po plaży za rękę w blasku księżyca. Violetta opowiedziała mu o śmierci swojej mamy, w wieku 37 lat zginęła w wypadku samochodowym (wcześniej chorowała). Viola miała tylko ojca no i teraz Leona. Wiedzieli o sobie wszystko. Znali każdą, nawet najskrytszą tajemnicę. Chłopak już rozumiał jak czuli się ci, których tak często obserwował przytulonych na plaży, jego marzenie się spełniło, wreszcie czuł się tak jak oni. Chodzili ze sobą wszędzie, mieli mnóstwo wspólnych zajęć i kupowali bardzo dużo pamiątek. Niestety wakacje się kończyły, a Leon musiał iść do liceum, Violetta została w gimnazjum, ale to nie rozłączyło ich miłości. Spotykali się codziennie. Violetta też była nieśmiała, a on kochał ten jej rumieniec, którym oblewała się w niezręcznych sytuacjach. Kiedy byli sami nie rumieniła się już wcale, rozumieli się zbyt dobrze, żeby się siebie wstydzić. Tak minął rok, przyszły następne wakacje. Violetta niestety coraz gorzej się czuła, bolała ją głowa i czasami nie mogła spać. Leon wysłał ją do lekarza, ale dziewczyna nie chciała iść. W końcu poszła. ... Pewnego dnia była bardzo smutna, mało mówiła i ani razu się nie uśmiechnęła. Był to już prawie koniec wakacji, Viola  szła do liceum, tego samego do którego chodził Leon. 
- Co się stało? Czemu jesteś taka smutna?
- Leon musimy się rozstać - Jej słowa szumiały w głowie Leona jeszcze kilka minut. Wstała, odeszła, ale on ją dogonił. 
- Dlaczego? Co się stało? Czemu mi to robisz? - Powiedział chłopak ze łzami w oczach 
- Nie mogę z Tobą dłużej być - Odpowiedziała dziewczyna z trudem powstrzymując łzy 
- Ale dlaczego? Nie byłaś ze mną szczęśliwa? 
- Leon! Byłam. Nigdy do nikogo nie czułam czegoś takiego jak do Ciebie. 
- No więc o co chodzi? 
- No dobrze, powiem Ci, ale po tym co usłyszysz sam odejdziesz. 
- Nigdy!! 
- Mam... mam raka - Powiedziała i wybuchła płaczem - został mi... został mi rok życia, nie mogą tego usunąć... -Powiedziała przez łzy i rzuciła się chłopakowi na szyję, właśnie wtedy najbardziej tego potrzebowała 
- Ale to niemożliwe - Leonowi spływały łzy po policzkach - Jak to się stało? 
- Te moje... ciągłe bóle głowy... to wszystko wyjaśnia... poza tym moja mama też była chora, gdyby nie wypadek zabiłaby ją choroba...

Do końca wieczoru już nic nie mówili, tylko przytuleni, jak niegdyś ta para na plaży, siedzieli na kocu i patrzyli na zachodzące słońce... jak nigdy ich serce przepełniał ból... Obiecali sobie, że ten rok spędzą razem, szczęśliwi. Tak właśnie było, nikt nie wiedział o chorobie Violi tylko oni oboje, nie chciała żeby ktokolwiek się o tym dowiedział. Rok minął niespodziewanie szybko, znów zaczęły się wakacje, stan Violetty się pogarszał, nie było dla niej ratunku, musiała powiedzieć ojcu, załamał się, chciał ją wysłać do szpitala, ale powiedziała mu, że to nic nie da i że swoje ostatnie chwile chce spędzić u boku Leona którego naprawdę kochała. Był piękny sierpniowy poranek, taki sam w jaki się poznali. Violetta czuła się już naprawdę źle, wiedzieli, że już niedługo to się stanie, ale nie mówili o tym. Oboje cierpieli, ale milczeli. 
- Chcę żeby "to" się stało w twoich ramionach - Powiedziała nagle Viola 
- Ale o czym ty mówisz, kochanie? 
- Leoś! Wiesz o czym mówię - Powiedziała smutnym, lecz spokojnym głosem 
- Ale do tego jeszcze minie dużo czasu 
- Nie, coraz gorzej się czuję, to już niedługo. 
- Dobrze, będę Cię cały czas trzymał w ramionach - Leon z trudem powstrzymywał łzy 
- Zostawiłam listy do Ciebie i do taty, odczytajcie je po mojej śmierci- Na te słowa Leon zadrżał 
- Dobrze kochanie, dla ciebie wszystko. 
- Kocham cię, pamiętaj o mnie - Powiedziała Viola bardzo słabym głosem 
- Ja ciebie też, nigdy o tobie nie zapomnę. Przytulili się do siebie mocno. Leon pocałował ją. Violetta leżała oparta o niego, jej serce coraz wolniej biło, aż w końcu Violetta zasnęła. Na zawsze... Zasnęła w miejscu w którym się poznali, na plaży tam, gdzie siedziała w tedy w tej białej sukience. Teraz też była w nią ubrana. Jej piękne opalone ciało doskonale prezentowało się przy tej lśniącej bieli. Tym razem w jej piękne, długie brązowe włosy wpięta była mała, biała różyczka, którą dostała od Leona... 
- Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - do Leona dopiero po kilku minutach dotarło co się stało, stracił ją, stracił coś, co było dla niego najważniejsze, to dla niej żył, ją kochał. Płakał... cały czas mocno ją przytulał, jej piękna zwiewna, biała sukienka mokra była od jego łez. Leon wziął ukochaną na ręce, cały czas płakał, szedł do jej domu. Zadzwonił do drzwi, otworzył je ojciec Violetty. Kiedy zobaczył w drzwiach Leona zrozumiał co się stało, on też płakał. Płakali razem. Chłopak wszedł, położył swoją ukochaną na łóżku. 
- Powiedziała, że zostawiła dla nas listy - Mówił Leon przez łzy 
- Gdzie są? - Jej ojciec nie mógł się uspokoić 
- Nie wiem, chyba w jej pokoju - Chłopak cały czas patrzył na ciało dziewczyny, miał nadzieję, że to tylko zły sen i że ona zaraz się obudzi, jednak tak się nie stało.

Poszli do jej pokoju, wzięli listy, Leon wyszedł, szedł do domu, tak samo jak tego dnia kiedy znalazł naszyjnik szedł na oślep, łzy cały czas kapały po jego opalonych policzkach, a jego brąz włosy sterczały teraz w nieładzie... Wszedł do domu, była tylko matka, ojciec jeszcze pracował. 
- Leon Co się stało? - Zapytała kobieta widząc swojego syna w takim stanie. Przestraszyła się bardzo. 
- Viola... ona nie... Viola nie żyje... - Te słowa chłopak wypowiedział bardzo powoli po czym wybuchnął płaczem i rzucił się matce w ramiona. Nie pytała o nic więcej. Wiedziała, że teraz potrzebował tylko, żeby ktoś go przytulił, zrozumiał, o nic nie pytał. Kiedy Leon się trochę uspokoił (choć nadal cały czas płakał) wziął swój list i wyszedł. Poszedł na plażę na swoje, na ich ulubione miejsce. Trudno mu było czytać przez łzy. Treść listu była następująca:

" Kochany Leonie ! Kiedy będziesz czytał ten list, mnie już nie będzie. Chcę tylko, żebyś wiedział, że byłeś dla mnie wszystkim, że kocham Cię jak nikogo innego na świecie, że żyłam tylko dla Ciebie. Wiesz, widziałam Cię jak siedziałeś codziennie na plaży. Obserwowałam Cię z ukrycia, nie chciałam żebyś mnie zobaczył, zakochałam się w Tobie. Nigdy bym nie przypuszczała, że tak wspaniały chłopak jak ty mógłby zwrócić na mnie uwagę. Bałam się, ale w końcu wyszłam na plażę, siedziałam tam zawsze, kiedy Ty jeszcze nie przychodziłeś. Myślałam, że nie zwrócisz na mnie uwagi, przecież Ty zawsze obserwowałeś te zakochane pary ale zważyłeś mnie. Nie zgubiłam tego naszyjnika specjalnie. Jednak później byłam szczęśliwa, że tak się stało. Ogromnie się ucieszyłam, kiedy mi go oddawałeś. Po pierwsze dlatego, że był on dla mnie tak cenny, a po drugie, że to właśnie Ty mi go oddałeś., czułam się jak w siódmym niebie, wtedy też zrozumiałam, że Ty również jesteś nieśmiały, pokochałam ten rumieniec który Cię wtedy oblewał i również wtedy wiedziałam, że kocham Cię najbardziej na świecie i że nie będę mogła bez Ciebie żyć. Kiedy odchodziłam cały czas marzyłam, żebyś mnie zatrzymał, chciałam żebyś do mnie podbiegł, a kiedy już przestałam w to wierzyć usłyszałam "poczekaj". Właśnie od tego słowa zaczęły się najpiękniejsze chwile w moim życiu... nasza miłość jest dla mnie jak bajka... piękna bajka, która jak na złość nie może mieć szczęśliwego zakończenia... Dziękuję, że byłeś ze mną przez cały czas, wtedy, kiedy byłam najszczęśliwszą osobą na ziemi i że nie opuściłeś mnie wtedy, kiedy najbardziej Cię potrzebowałam. DZIĘKUJĘ! Leoś kocham Cię, mam nadzieję, że kiedyś będziesz szczęśliwy. Chcę żebyś znalazł sobie dziewczynę, taką na którą zasługujesz, czyli wspaniałą. Tylko mam do Ciebie prośbę. choć znajdziesz sobie wspaniałą dziewczynę (wiem, że tak będzie) to nie zapomnij o mnie, niech chociaż cząstka mnie będzie w Twoim sercu. Proszę Cię o to i o jeszcze jedno. Bądź szczęśliwy, znajdź sobie kochającą dziewczynę i pamiętaj o tych cudownych chwilach, które ze sobą spędziliśmy. KOCHAM CIĘ! i choć teraz, kiedy czytasz ten list mnie już nie ma z Tobą ciałem to duchem zawsze będę przy Tobie. Będę patrzyła na to co robisz i będę nad Tobą czuwała. Całuję! Twoja i tylko Twoja VIOLETTA ! P.S. Zaopiekuj się moim tatą. On teraz został sam i potrzebuje czyjegoś ciepła i pomocy. Kiedyś znów się spotkamy i już na zawsze będziemy razem.

  Leon płakał, nawet nie wiedział kiedy przeszedł przez całą plażę. Nic się na niej nie zmieniło, ludzie śmiali się bawili i przytulali jak dawniej, ale on teraz o nich nie myślał. Myślał tylko o swojej ukochanej, która opuściła go. Zastanawiał się jak świat może być tak niesprawiedliwy żeby odbierać tak cudowną, tak delikatną i tak niewinną istotę. Violetta była bardzo mądra i inteligentna jak na swój wiek, można powiedzieć, że była aż zanadto dorosła jak na swoje 17 lat. Leon obszedł jeszcze raz wszystkie miejsca, które w jakiś szczególny sposób kojarzyły mu się z Violą. To właśnie tu się poznali, to tu uwielbiali siedzieć wieczorami, to tu siedzieli gdy padał deszcz, najdłużej jednak Leon stał w miejscu, w którym po raz pierwszy się pocałowali. Kiedy tak chodził, wszystko sobie przypominał, te momenty chodziły mu po głowie jak klatki filmu, płakał przez cały czas. Kiedy obszedł te normalne dla wszystkich miejsca, ale najważniejsze dla niego, poszedł w stronę domu swojej ukochanej. Stanął w progu, łzy nadal ściekały po jego policzkach. Drzwi otworzył mu jej ojciec. Nic nie powiedział tylko go przytulił, nie potrzebowali słów, doskonale się rozumieli,w końcu oboje stracili to co było dla nich najcenniejsze - Violettę. Na drugi dzień odbył się pogrzeb dziewczyny, była ubrana w swoją ulubioną białą sukienkę, na głowie miała wianek z polnych kwiatów, a we włosach tkwiła biała różyczka, zupełnie taka sama jak ta, którą miała we włosach w ten piękny sierpniowy poranek. W jej ostatni poranek. Wyglądała pięknie., jakby spała, miała nawet uśmiech na twarzy, ten sam, który chłopak tak uwielbiał. Przez chwilę miał nadzieję, że ona naprawdę śpi i zaraz się obudzi i wyciągnie go na spacer. Chciał ją porwać, uciec daleko i znów być z nią szczęśliwy. Tak się jednak nie stało. Leon płakał, cały czas płakał, w nocy nie mógł spać... Leon starał się normalnie żyć, minął rok od śmierci jego ukochanej, ale on nadal nie mógł o niej zapomnieć. Nie potrafił znaleźć dziewczyny. W każdej szukał Violetty. Wiedział, że ukochana nie byłaby zła, wręcz przeciwnie cieszyłaby się jego szczęściem. Minął rok od śmierci jego ukochanej. Dokładnie rok. Leon już nie wytrzymywał. Nie radził sobie z tym wszystkim. Poszedł na cmentarz, położył na grobie ukochanej białą różę., wiedział, że ona je uwielbiała i powiedział "Pamiętasz jak napisałaś, że kiedyś będziemy razem? Już niedługo, kochanie, już niedługo..." Odszedł, poszedł w to miejsce, gdzie się poznali, usiadł, wyjął kartkę i zaczął pisać:

Kochani Rodzice!

Wiem, że przez ostatni rok strasznie się o mnie martwiliście. Straciłem to, co było w moim życiu najważniejsze -prawdziwą miłość. Violetta była dla mnie wszystkim, kochałem ją i tylko dla niej żyłem. Kiedy będziecie czytać ten list ja już będę szczęśliwy - będę z nią. Będziemy razem już na zawsze, już nic nas nie rozdzieli, nawet na chwilę, nie martwcie się moim odejściem. Wiedzcie, że teraz jestem naprawdę szczęśliwy. Kocham Was, wiem, że Wy mnie też, kiedyś się spotkamy, będziemy razem, a teraz wybaczcie mi, ale nie potrafiłem bez niej żyć. Mam do Was tylko jedną prośbę. Na moim grobie wyryjcie napis
"TERAZ  JUŻ NA ZAWSZE JESTEŚMY RAZEM". Wiem, że to dla mnie zrobicie i dziękuję Wam za to. Kocham Was! Wasz Leon! P.S. Nie zapomnijcie o mnie i zaprzyjaźnijcie się z ojcem Violetty, to naprawdę wspaniały człowiek. Zróbcie to dla mnie...

Skończył, nie rozpłakał się bo był szczęśliwy, że wreszcie będzie ze swoją ukochaną. Jeszcze raz przeszedł wszystkie ważne dla niego miejsca. Wspominał wszystkie spędzone razem z Violą chwile. Poszedł do jej domu. Przytulił jej ojca i powiedział 
- Dziękuję za wszystko. Żegnam Cie, był Pan dla mnie jak drugi ojciec. 
- Za co mi dziękujesz? - Zapytał tata Violetty, ale Leon nie odpowiedział, był już w drodze do domu, chciał się pożegnać z rodzicami i już na zawsze wrócić do Violi. Wszedł do domu. Jego rodzice byli w środku. Podszedł do mamy, przytulił ją. 
- Kocham Cię - Powiedział - Nie zapomnijcie o mnie nigdy. 
- Tato kocham Cię - Mówił przytulając się do taty. 
- Synku, my też cię kochamy, nigdy o tobie nie zapomnimy, ale czy coś się stało? - Zapytali Leon rozpłakał się, gdy żegnał się z rodzicami, nie chciał się z nimi rozstawać, kochał ich bardzo, ale wiedział, że zrobi wszystko, żeby być z Violą i musi tak postąpić. 
- Żegnajcie - Powiedział przez łzy Wszedł do łazienki, napuścił wody do wanny, wyjął z kieszeni list, położył przy wannie tak, żeby rodzice go zauważyli. Rozebrał się, wziął żyletkę, uklęknął przy wannie i przeciął sobie żyły. Wszedł do wanny, położył się. Chwilę patrzył jak strumyki krwi wpływają do wody po czym usnął, usnął z takim samym uśmiechem na twarzy jak jego ukochana kiedy umierała, był szczęśliwy, liczyła się dla niego tylko myśl, że już wkrótce będzie ze swoją ukochaną....
☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★
Proszę macie One Parta 
rozdział?? Nie wiem kiedy się pojawi
Mam nadzieję że się podoba One part liczę na wasze opinie
Pozdrawiam
Ania

niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 04 cz.1/3- "Suzi"




* Martina *

- Co? Ale dlaczego?! - Już mi się łzy lały po oczach.
- Tini, wyjeżdżam na studia na 4 lata do Europy. Przepraszam, ale mam za to dla Ciebie prezent, abyś nie zapomniała o mnie, gdy wyjadę.
- Fran, nie chcę żebyś wyjeżdżał, ale wiem, że to jest dla Ciebie wielka szansa, dlatego popieram Twoją decyzję. - Powiedziałam przytulając Go. - i nigdy o Tobie nie zapomnę.
- Tini, ja już chyba pójdę - Odezwała się Mercedes.
- Ale Mechi, miałaś zostać na kolacji, dlaczego idziesz? - Spytałam odrywając się od Francisco.
- Tini, Wy musicie nacieszyć się sobą, nie chcę Wam przeszkadzać. Papa. - Wyszła smutna z domu.
- Dobrze. - Szepnęłam.
- Angie, rzuć mi kluczyki do samochodu! - Francisco wziął kluczyki i poszedł do samochodu, a mi kazał czekać w salonie.
Ciekawa byłam co dla mnie ma. Po chwili przyszedł Fran z wielkim pudłem na ręce.
- Proszę Tini, to dla Ciebie. - Powiedział wręczając mi prezent.
Zawołałam wszystkich domowników, aby cieszyli się wraz ze mną otrzymanym prezentem. Natychmiast przyszli. Następnie z ciekawością zabrałam się za otwarcie pudła. To co zobaczyłam, było przecudowne. Najlepszy prezent jaki w życiu dostałam! Wszyscy domownicy, byli tak szczęśliwi, że ze szczęścia krzyczeli.
Rzuciłam się Franciscowi na szyję i podziękowałam za wspaniały prezent.
- Tini, mam nadzieję że prezent się podoba. Jak nazwiesz pieska? - Spytał Fran.
- Tak, jest wspaniały! Dziękuję! A nazwę ją... Hmm, niech pomyślę... Suzi. Tak, tak Suzi. - Powiedziałam przytulając pieska. ( Zakładka bohaterów zawiera zdjęcie pieska).
- Dobrze my z Angie już musimy lecieć. - Odparł Fran.
- Ale jak to? Angie też jedzie? - Spytałam.
- Tak Tini, Angie jedzie mnie pilnować. - Odparł i wyszedł. Nic nie zdążyłam powiedzieć, szkoda że jedzie. Będziemy w stałym kontakcie.
Stwierdziłam, że jest ciepło, więc  postanowiłam wyjść ich pożegnać. I przy okazji przejść się z psem. Niestety nie mam smyczy, ale na podwórko chyba może być bez...
Bawiłam się na podwórku z Suzi, aż po krótkiej chwili spostrzegłam, że piesek mi uciekł...
☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★
Przepraszam że nie dodaje rozdziałów ale nie mam czasu ... Wiecie niedługo koniec 1 semestru a ja mam zagrożenie z j. niemieckiego,do tego miałam grypę ... i jeszcze prądu nie mam bo głupi wiatr odciął mi prąd :/ Jak widzicie rozdział jest podzielony na 3 części może potem spróbuję napisać coś z telefonu ale nie obiecuje ;)
PROSZĘ O KOMY :)
6 KOMENTARZY = NEXT
DZIĘKUJE ŻE CZYTACIE TO BEZSENSOWNE OPOWIADANIE
Pozdrawiam
Ania

niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 03 cz.2/2 - "Wyjeżdżam"


* Alba *

Mówił, że kocha, że nie zrani, że nigdy nie opuści... A ja głupia w to wszystko wierzyłam! Po moich policzkach zaczęły płynąć słone łzy, których nie mogłam opanować... przynajmniej nie chciałam. Usiadłam na pierwszą lepszą ławkę w parku, i zakryłam twarz w dłoniach. Myślałam i myślałam nad tym co się wydarzyło. Aż usłyszałam czyjeś kroki za sobą, ale nie wiedziałam kto to, bo byłam tak załamana, że nie odwróciłam się nawet by spojrzeć kto to taki. Szlochałam tak głośno, że nawet nie zauważyłam, że ktoś się do mnie dosiadł.
- Co się stało kochanieńka, że taka piękna dziewczyna w taki piękny dzień siedzi sama i płacze? - Spytała staruszka z chustą na głowie.
Przyjrzałam się Jej dokładnie i wywnioskowałam, że jest bardzo miłą osobą. Postanowiłam opowiedzieć Jej o moim problemie.
- Cóż.. Zaczęło się od tego, że mój przyjaciel wygrał wyścig (...) a skończyło na tym, że uciekłam z płaczem i trafiłam tu. - Rozpłakałam się jeszcze bardziej, i przytuliłam do staruszki.
- Pamiętaj dziecino, że trzeba doceniać to co się ma, walczyć o to czego się pragnie, nie możesz pozwolić na to żeby jakaś dziewczyna zabrała Ci to co kochasz. - Powiedziała, po czym poklepała mnie po ramieniu, uśmiechnęła się, wstała i odeszła.
Uśmiechnęłam się na samą myśl, że powinnam walczyć o moją miłość.
Nagle usłyszałam moje imię. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka. Niezwyczajnego - mojego.
- Alba! Kochanie! To wszystko nie tak! - Mówiąc to klęknął. - Ja tylko tak powiedziałem! Kocham Cię! Jesteś po prostu moim tlenem! A bez niego nie da się żyć! Alba, proszę wybacz mi.
- Facu -  wychlipałam - Kocham Cię i nie chcę Cię stracić! Tak, wiem to było zwykłe nieporozumienie, to wszystko przez moją cholerną zazdrość. Kocham Cię! - Wykrzyczałam, po czym rzuciłam mu się na szyję.

* Candelaria *

Zastanawiam się skąd Jorge wiedział, że ja i Sam jesteśmy parą... Może nas widział, może Samuel się wygadał.. A może po prostu się domyślał.
- Jak myślisz od kiedy Jorge wie że jesteśmy razem? - Spytałam Samuela.
- Ale skarbie, czy to ważne? Ważne że jesteśmy razem! - Odpowiedział z uśmiechem na twarzy i się do mnie przysunął. Aż czułam Jego oddech na mojej szyi.
- Tak, Kocham Cię!- Rzuciłam Mu się na szyję i pocałowałam Go.

* Martina *

Gadałyśmy z Mechi o różnych ciuchach, i o tym kiedy przyjedzie moja ciotka z bratem. Aż w końcu Mercedes spytała do jakiej szkoły chodzę. Odpowiedziałam że nie chodzę do szkoły.
- Dlaczego nie ? - Dopytywała.
- Bo mi tata nie pozwala, a tak poza tym mam guwernantkę i tata na pewno jej nie zwolni. - Odparłam smutna.
- To nie możesz powiedzieć, że nie chcesz mieć guwernantki i chcesz chodzić do szkoły? - Spytała.
- No... niby mogę.. - Przekręciłam głowę.
- No to chodź - Zaciągnęła mnie do gabinetu taty.
- Panie Germanie - Zaczęła Mechi - Czy Tini może chodzić do zwykłej szkoły?
Już się boje co tata powie.
- No nie wiem czy to jest dobry pomysł. A skąd taka myśl?
- No chciałabym kogoś poznać w końcu, zaprzyjaźnić, a nie siedzieć tu jak księżniczka zamknięta w wieży...
- No nie wiem, nie wiem - Upierał się cały czas tata.
- No ale tato... Proszę, będę grzeczna, będę miała dobre oceny...
- No dobrze... A do jakiej szkoły byś chciała chodzić?
 Uuu, tu mnie zagiął...Tego nie przemyślałam... Spojrzałam przerażona na Mechi z myślą, że ona coś wymyśli... Pokiwała głową, ze coś wymyśliła. Jestem ciekawa czy Mechi też tam chodzi.
- No jasne, że do Studia " On Beat " - Odpowiedziała z uśmiechem Mechi.
- No dobrze niech wam będzie. - Odpowiedział z uśmiechem tata.
Od razu mu podziękowałam, i rzuciłam Mu się na szyję.
Wyszliśmy z gabinetu ojca, a Mechi dostała sms-a, odczytała wiadomość i się uśmiechnęła w moją stronę.
Oj, oj ona coś knuje.
- Tini, chciałabyś iść może na imprezkę?
- No jasne! A kto robi?
- No...To ciacho z naprzeciwka! - Wykrzyczała z radością Mechi.
- Ooo, to na pewno przyjdę! - Chwila... Nie wiem czy tata się zgodzi...
- To się da załatwić! - Powiedziała uśmiechnięta, i powędrowała do gabinetu taty.
Czekałam chwilę, aż nagle wyszła ze smutną miną Mechi.. Czyli pewnie się nie zgodził. A tak bardzo chciałam Go poznać...
- Tini, mam złą wiadomość...
- Nic nie mów... Już wiem...
- Ale Tinita... chciałam Ci powiedzieć, że zła wiadomość to taka, że się nie wyśpisz, bo całą noc zamiast spać, będziemy balować!
- Naprawdę? To wspaniale! Mechi jesteś kochana!
Pogadałyśmy jeszcze chwilę, i czekałyśmy na Angie i Francisco.

* Francisco *

Jadę teraz z ciocią do Tini. Dawno Jej nie widziałem, muszę Jej powiedzieć że wyjeżdżam na studia do Europy. To będzie trudne. Nie wiem jak to przyjmie... Ale cóż, to jest dla mnie bardzo ważne.
Jesteśmy pod domem Taty. Wyszliśmy z samochodu, i weszliśmy do domu.
- O Francisco! Angie! Jak ja Was dawno nie widziałam! - Przytulała  nas Olga.
- Oj Olgito! Nie przesadzaj widziałaś nas 3 dni temu! - Zaśmiała się Ciocia.
- Ale to przecież wieczność! - Powiedziała z oburzeniem gosposia.
- No dobra, a gdzie Tini? - Spytałem.
- Siedzi na kanapie w salonie z Mercedes.
- Okey. - Ruszyłem w stronę salonu.
No nie, teraz muszę powiedzieć Tini że wyjeżdżam na studia... I to jeszcze dzisiaj...
- Tini!! - Zawołałem kiedy ją zobaczyłem.
- Fran! - Uściskała mnie.
- Cześć Mechi. - Przytuliłem ją.
- Hej. - Odwzajemniła uścisk.
- Co tam u Was słychać?
- A dobrze. - Powiedziały chórem.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę, aż w końcu zapadła niezręczna cisza. Pomyślałem, że to moment, w którym muszę powiedzieć Tini prawdę.
- Tini, muszę Ci coś powiedzieć... - Zacząłem.
- Fran mów szybko bo już się boję!
- No bo ... ja ... Wyjeżdżam na studia, i to w dodatku dziś. Na 4 lata...
☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★
Przepraszam, że wczoraj nie było rozdziału, ale nie miałam czasu, bo miałam rodzinne sprawy. To się więcej nie powtórzy!
Mam nadzieję, że 2 cz. rozdziału się podoba.
Komentujcie.
Pozdrawiam
Ania



czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział 03 cz.1/2 - "Co? Kiedy? Jak? Gdzie?" oraz przeprosiny.



Serdecznie Przepraszam, że usunęłam bloga, ale nie miałam czasu. Teraz postanowiłam go przywrócić.
☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★

* Martina *

- Nawet Go nie widziałam i nie wiem jak wygląda, ale dużo o Nim słyszałam. Mam pokój na przeciwko Jego okna, więc może uda mi się Go zobaczyć i bliżej poznać.
- Aww, będziesz mogła podziwiać Jego klatę. - Zaśmiała się Mechi.
- Racja. - Również się zaśmiałam.

*Jorge*

- Jorge! Wygrałeś! Zawsze w Ciebie wierzyłem! - Wykrzyczał z radością Xabi. A dziewczyny rzuciły mi się na szyję. Krzycząc "Gratuluję!" 
- Tak! To wszystko dzięki Wam! Dziękuję! - Odparłem z uśmiechem.
- Nieprawda Jorge! To tylko Twoja zasługa. To Ty się przygotowywałeś przez dwa miesiące. - Powiedział Sam. 
Dopiero teraz zobaczyłem że przyszedł wraz ze swoją "dziewczyną" Cande, i Nico. 
- No dobra niech Wam będzie. - Odpowiedziałem.
- A Samuel... - Zacząłem. - Od kiedy to z przyjaciółkami się całuje? - Zapytałem z uśmiechem na twarzy. Wszyscy spojrzeli się na mnie jak na idiotę. 
- Pewnie o tym nie wiedzieli. - Pomyślałem.
- No co taka prawda! - I nagle wszystkie spojrzenia zostały skierowane na Samuela. 
- Z jaką przyjaciółką? - Spytali zdziwieni przyjaciele. 
Spojrzałem na Cande, która była czerwona jak burak. 
- Yyy, noo, yy od dziś? - Spytał ze zdziwieniem.
- No dobra, ale kim jest ta przyjaciółka? Dobrze całuje? - Spytał Facundo.
Spojrzałem na Cande, a Ona na Samuela z zaciekawieniem. Pewnie chce się dowiedzieć czy dobrze całuje. Oj nie chciał bym być na jego miejscu jakby powiedział, że nie.
- Ooj tak, i to zabójczo. - Powiedział z zachwytem.
- O! Poznaj mnie z nią! - Powiedział Facu, który od razu dostał po głowie od Alby.
- No co? Ja tylko żartowałem! - Wykrzyczał mały raperek.
- Tak! Tak! Tobie tylko jedno w głowie! - Krzyczała Alba, po czym sobie poszła.
Chyba się obraziła - Pomyślałem. I od razu się odezwałem. 
- Facundo leć za nią! Idioto! Przeproś ją! - Od razu się zerwał, i pobiegł za Albą.
- No to ładnie. - Powiedział Xabi.
- No to Samuel, kim jest ta dziewczyna? - Spytała Lodo. 
- A nie powiem Wam! - Powiedział po czym wytknął język.
- Jak nie powiesz to ja to zrobię. - Odezwałem się.
- No dobra, dobra to ja! - Wyłoniła się z tłumu Cande.
- Co? Kiedy? Jak? Gdzie? - Wypytywała Lodovica.
- Noo, ten tego od dwóch dni.
- I nic nam nie powiedziałaś? - Wykrzyczała Lodo z oburzeniem do Candelari.
- No bo to miała być niespodzianka! - Wykrzyczała Cande.
- Oj to już nie jest! - Odparłem z uśmiechem.
- No nie jest, ale i tak się cieszę - Odpowiedziała Lodo i przytuliła przyjaciółkę.
- Hej, może zrobimy jakąś imprezkę na cześć wygranej Jorga? - Spytał Nico.
- No, to nawet niezły pomysł! - Pomyślałem.
- No niezły pomysł, w końcu się na coś przydałeś. - Zaśmiał się Xabiani.
- No bo to w końcu ja! - Odpowiedział pewny siebie Nico.
- To kiedy i gdzie ta imprezka i kto na nią przyjdzie? - Spytałem.
- No oczywiście, że cała szkoła i może Mechi przyjdzie ze swoją przyjaciółką. A gdzie? I kiedy? To może w tym nowym klubie "GoGo" jutro wieczorem. Zamów tam miejsca Jorge, bo mogą być zajęte, a tobie nie odmówią bo jesteś najpopularniejszy w tym mieście, a dla nich to tylko zaszczyt, a także reklama. - Odpowiedziała na moje nowe pytanie Lodovica.
- Spoko. - Odparłem z uśmiechem.
- Do jutra! - Wykrzyczałem i ruszyłem w stronę domu, a reszta się rozeszła. 
☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★
Oto pierwsza część trzeciego rozdziału.
Myślę że się podoba. I będziecie czytać dalej.
Kolejna część już niebawem.
Czekam na Wasze opinie.
DO ZOBACZENIA!
Pozdrawiam
Ania

poniedziałek, 21 października 2013

Rozdział 02- "Wyścig"



Dedykacja dla Wszystkich! 



* Jorge *

Siedzę w domu i nie mogę się na niczym skupić. Dwa razy do roku dziewczyny przychodzą pod mój dom i krzyczą abym do nich zszedł, a wtedy składają mi życzenia oraz proszą abym z nimi gdzieś wyskoczył. Ale ja się nie zgadam, ponieważ te dni zawsze spędzam z przyjaciółmi. A poza tym mam już dziewczynę którą bardzo kocham i nie zamienił bym jej na nikogo innego. Moje przemyślenia przerwał dzwoniący telefon. To przypomnienie, że za godzinę mam być na torze motocrossowym.   O kurczę dziś mam wyścig zapomniałem! Szybko ubrałem na siebie biały T-shirt z napisem "Vans". Przeczesałem włosy w lustrze i zszedłem na dół, gdzie założyłem czarne converse. Do ręki wziąłem jeszcze czarną bluzę i wyszedłem z domu. Zamknąłem drzwi na klucz i próbowałem się przedostać przez te dziewczyny na drugą stronę ulicy.
- Jorge, Jorge! Umówisz się ze mną? - Spytała niższa ode mnie o głowę blondynka.
- Przepraszam ale mam dziewczynę, a poza tym spieszę się. - Ruszyłem w stronę toru przechodząc przez park. Wszędzie zakochane pary albo rodziny z dziećmi. Jedna para zwróciła moją uwagę. Była to Candelaria z Samuelem. Całowali się! No, no, no widzę mamy nową parkę. Ciekawe czy reszta wie, że nasza Cande chodzi z Samem. Po paru minutach dotarłem w końcu na tor.
- Cześć Jorge! - Przywitali mnie Facundo, Ruggero, i Xabiani - moi przyjaciele. Jest jeszcze Nicolas i Samuel ale oni pewnie są zajęci dziewczynami.
- Cześć! - Odpowiedziałem - Co tam? - Spytałem z uśmiechem.
- U nas jak zawsze. A tam? 
- A dobrze, idę się przebrać. - Oznajmiłem
- Ok - Odpowiedzieli jednocześnie.
Ruszyłem do szatni gdzie przebrałem się w czarno-biało-czerwono-niebieski strój. Na to specjalne ochraniacze koloru czerwonego. Do ręki chwyciłem biało-niebieski kask. Gdy wyszedłem z szatni od razu podleciała do mnie Valeria-mój mechanik, a przy okazji następna dziewczyna klejąca się do mnie.
- Cześć Jorge, co tam u ciebie? Zerwałeś z tą divą? - 
- A dobrze, i nie, nie zerwałem i nie zrobię tego. - Odpowiedziałem stanowczo.
- Ale ja jestem lepsza od tej siksy! - Powiedziała ze złością.
Ja się tylko zaśmiałem na to i ruszyłem do swojego motocrossu.
Jestem na crosie, czekam na start i na sygnał rozpoczynającego się wyścigu. Odwróciłem się jeszcze do chłopaków, i zobaczyłem z nimi dziewczyny.
- Czyli już przyszły. - Pomyślałem
Ale nie ma Mechi. Ale dlaczego?! Sam nie wiem, trzeba będzie się zapytać dziewczyn. Moje przemyślenia przerwał dźwięk rozpoczynającego się wyścigu. Ruszyłem.

* Lodovica *

- Jorge jest pierwszy! - Krzyknęli chłopcy. Dziewczyny zaczęły piszczeć, a ja dopiero teraz zauważyłam to, bo cały czas przyglądałam się Xabiemu. Tak, podoba mi się, ale ja jemu pewnie nie.
- Lodo a gdzie Mechi? - spytał Xabi.
Jaki on ma piękny głos! Awww. 
- Yyy... a tak, powiedziała że musi iść w odwiedziny do starej przyjaciółki.
- Aha. - Odparł uśmiechnięty. Jaki on ma piękny uśmiech.

* Mercedes *

Teraz idę do Martiny, dawno jej nie widziałam! Aż 1,5 roku! Bardzo się za nią stęskniłam!
Ciekawe czy ma chłopaka.. Hmm.. No nic. Ja nie mam ale bardzo podoba mi się Jej brat. On w ogóle nie zwraca na mnie uwagi. Szkoda. Zanim się spostrzegłam, byłam już pod Jej domem. No to będzie miała niespodziankę. Zapukałam do drzwi, i czekałam aż ktoś mi otworzy. 

*Tini*

Zaczęłam się rozpakowywać, aż tu nagle ktoś zapukał do drzwi. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi.
A tam Mercedes.
- Eee, mogłam nie otwierać. - Pomyślałam. Ej, zaraz Mechi?! Tak to ona! 
- Mechi! - Rzuciłam się jej na szyję.
- Tini! Jak dawno cię nie widziałam! 
- Ja też kochana. Stęskniłam się za Tobą, wchodź. - Gestem ręki pokazałam by weszła do środka.
Usiadłyśmy na sofie, i Mechi zaczęła:
- No opowiadaj co tam u Ciebie? Masz chłopaka? - Spytała. No tak wiedziałam, że zada to pytanie... Najbardziej się go obawiałam. 
- Tak mam. Ale go nie kocham - Uśmiech zniknął nam obu z twarzy. Mi, bo sobie go przypomniałam, a Mechi pewnie że powiedziałam że Go nie kocham. 
- Ale jak to, dlaczego z nim jesteś? - Spytała zdziwiona.
- Po prostu muszę. - Odparłam.
- Kto Ci każe? - Ciągnęła temat.
- On. On mi każe, ale to długa historia. A co tam u Ciebie? - Spytałam z uśmiechem. - Masz chłopaka?
- A u mnie wszystko po staremu, mam wspaniałych przyjaciół. Nie mam chłopaka, ale jeden mi się podoba, ale nie zwraca na mnie uwagi. - Odpowiedziała. 
- Zobaczysz na pewno Cię zauważy. A kto to? Znam go? - Zadałam kolejne pytanie.
- Tak, znasz go. i to bardzo dobrze. A więc to.. Francisco, twój brat. - Odpowiedziała przymrużając jedno oko.
Bała mi się powiedzieć? Tak, na pewno!
- Tak? To super! Fran przychodzi dziś do nas na kolację. To ty może też zostaniesz? - Spytałam z nadzieją.
- Tak! Z miłą chęcią. 
- A wiesz? Mogę Ci zadać jeszcze jedno pytanie? - Spytałam.
- To było pytanie nie? - Zaśmiała się a ja razem z nią. - Wal śmiało.
- No.. bo.. bo ..  - Jąkałam się jak najęta.
- No mów! - Nakazała
- No bo wiesz może kto mieszka obok mnie? Znasz go? Wiesz jaki on jest? - Spytałam.
- I co było trudno to powiedzieć? - Spytała.
- Nie. - Zaprzeczyłam.
- A no właśnie a więc, to najpopularniejszy chłopak w całym Buenos Aires. Jest kapitanem.. - Zaczęła
- To już wiem! - Przerwałam jej.
- No dobrze, więc jest moim przyjacielem. Ma świetny charakter, jest romantykiem i ma niezłą klatę. - Powiedziała przygryzając wargę.
Awww. - Pomyślałam i też przygryzłam wargę.
- A powiedz ma dziewczynę? 
- Tak, ma. Nazywa się Stephie. Jest wredna i brzydka, i uważa się za szkolną divę.. Nie wiem co on w niej widzi. - Odparła.
Na tą odpowiedź już się nie ucieszyłam... Już jej nie lubię. 
- A jak On ma na imię?
- Jorge - Odpowiedziała. - A co podoba ci się? - Spytała.
☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★
Oto drugi rozdział, mam nadzieję że się podoba.
Do zobaczenia!
Komentujcie ;)
Pozdrawiam
Ania 

niedziela, 20 października 2013

PRZEPRASZAM


Hej strasznie mi smutno że dopiero co założyłam bloga, a już go zaniedbuje...
Ale to wszystko przez to że nie miałam czasu na napisanie rozdziału...
A dlaczego? Już mówię. Dlatego że rodzina przyszła na "Niedzielny obiad" i jeszcze nie wyszli, a ja muszę siedzieć z kuzynami... Strasznie bym chciała napisać dziś rozdział ale nie mogę. Nie gniewacie się? Mam nadzieje że nie. Miałam taką cichą nadzieje że dziś dodam rozdział ale nie mam teraz zbytnio czasu. Mam go na kartce ale muszę jeszcze go wklepać na klawiaturę. Jeszcze raz PRZEPRASZAM i do jutra ;)

sobota, 19 października 2013

Rozdział 01- "Przestrzeń osobista Olgo"





Rozdział dedykuję wszystkim czytelnikom! Dziękuje że jesteście!


* Samolot *

- Tato, za ile lądujemy? - Spytałam.
- Za 10 minut kochanie. - Odparł z uśmiechem - Spakuj swoje rzeczy.
- Dobrze. - Zaczęłam pakować swoje rzeczy do torebki, a następnie wzięłam do ręki telefon.
- Proszę zapiąć pasy, za chwilę lądujemy. - Poinformowała nas stewardessa.
Posłusznie zapięłam pasy i modliłam się żeby wylądować bez żadnego wypadku. Panicznie boje się latać samolotami.

* Lotnisko w Buenos Aires *

Nareszcie na miejscu. Tata poszedł po walizki, a ja pobiegłam do Ramallo - prawa ręka taty - i Olgi - naszej gosposi.
- Ramallo! Olga! - Rzuciłam im się na szyję.
- Moja kruszynka! Jak ja tęskniłam. - Mówiła szczęśliwa Olga.
- Ja też tęskniłam, ale Olgo dusisz mnie. - Powiedziałam, a ta szybko mnie puściła.
- Jak panienka urosła. - Odparł Ramallo porywając mnie w swoje ramiona.
- Oj chyba aż tak nie urosłam Ramallo. - Oderwałam się do niego.
- No tak do mnie to "Przestrzeń osobista Olgo", a do mojej kruszynki się przytulasz - Olga się obraziła, ale to śmiesznie wygląda.
- Oj Olgito, nie obrażaj się - Prosiłam ledwo powstrzymując śmiech.
- Kruszynko ja się na ciebie nie gniewam, ale na niego - Wskazała na Ramallo - TAK! - Powiedziała z grymasem na twarzy.
- Oj przestań się obrażać Olgo. - Nakazał Ramallo - Tini gdzie twój ojciec?
- Poszedł po walizki.
- O już idzie. - Olga wskazała na tatę idącym z walizkami.
- Dzień dobry Germanie. Jedziemy? - Spytał asystent taty.
- Tak, tak jedźmy. - Ruszyliśmy do samochodu.

* W samochodzie *

- German, dzwoniła Angie powiedziała, że będzie wieczorem - Powiedział Ramallo.
- A tak. Dobrze - Odpowiedział.
- Tato, a kto to jest ta cała Angie? - Spytałam.
- Tini...Angie to twoja i Francisco ciocia.
- Co? Ciocia? A ja jej nawet nie znam?
- Tak właściwie znasz ale ostatni raz ją widziałaś jak miałaś osiem lat.
- No dobrze...a tak właściwie gdzie jest Fran?
- U cioci Angie. - Odparł. No tak Francisco jest starszy ode mnie o półtora roku więc może mieszkać z ciocią, a nawet sam. Ja też bym chciała mieszkać sama, a nie z tatą.
- A przyjedzie dziś? - Spytałam z nadzieją.
- Tak przyjedzie. - Odpowiedział z uśmiechem.
- To dobrze dawno Go nie widziałam.

* Pod domem *

- Ale piękny to nasz?? - Wskazałam na nowoczesny dom koloru białego.
- Tak. Cały nasz.
- Wspaniały. - Odpowiedziałam zachwycona. Moje przemyślenia przerwały dziewczęce piski.
- Olgo? Dlaczego tam - Wskazałam na dom obok naszego - jest tyle dziewczyn i piszczą na cały regulator? - Spytałam.
- A tak. Tam mieszka najpopularniejszy chłopak z całego Buenos Aires - Odpowiedział Ramallo
- I każda dziewczyna chce go mieć - Dodała Olga - On jest taki boski... ma piękny uśmiech, zielone oczy - Już mam do niego słabość - przesłodkie dołeczki, pięknie śpiewa, jeździ na motocrossie, jest kapitanem drużyny koszykowej i lubi pomagać innym... No po prostu ideał - Zakończyła swój monolog Olga.
- Aż tak jest popularny, że tyle dziewczyn tam jest?
- Aż taki jak na przykład Justin Bieber to nie ale wiesz... najładniejszy chłopak w całym mieście... ale spokojnie One tylko przychodzą dwa razy w roku. - Powiedział Ramallo.
- Dwa razy w roku? - Zdziwiłam się.
- Tak raz w jego urodziny a drugi w imieniny.
- Czyli ma urodziny dziś?
- Dziś imieniny. - Powiedziała Olga.
- No dobrze chociaż mogły by już iść. Denerwują mnie. - Olga się zaśmiała i ruszyła do domu.
- No co? - Spojrzałam na Ramallo. Ten nic nie odpowiedział tylko się uśmiechną, puścił mi oczko i ruszył z walizkami do domu. O co im chodzi? Ehh nieważne. Ale wracając do tego chłopaka to musi być to niezłe ciacho, a jeszcze ma zielone oczy...kocham takie! Chciałabym go poznać. Albo chociaż wiedzieć jak się nazywa. Przecież nie będę się pytać Olgi jak nieznany mi chłopak ma na imię. Może byśmy się zaprzyjaźnili, a potem coś by z tego wyszło? Może w końcu bym przeżyła swój pierwszy pocałunek? Tak dziewczyna siedemnastoletnia nie przeżyła swojego pierwszego pocałunku. Dziwne co? Nawet z bezlitosnym Diego go nie przeżyłam.
☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★
Oto rozdział 1!
Jak myślicie kto jest tym chłopakiem?? 
Dowiecie się w  następnym rozdziale.
Proszę o komy...
Pozdrawiam moich pierwszych czytelników!!
Za błędy serdecznie przepraszam!
Pozdrawiam
Ania

00-Prolog




- Martina...kochanie obudź się...
- Tato daj mi jeszcze trochę pospać...
- Ale kochanie samolot czeka. Musimy jechać na lotnisko.
- No dobrze. - Mała dziewczynka wstała i przytuliła swojego tatę. - gdzie mama? Nie wróciła na noc.
- Tak kochanie nie wróciła. Wiesz mama z dziadkiem zamieszkają teraz z aniołkami ale to nic takiego.
- Z aniołkami? Dlaczego nie z nami? Już nas nie chcę? - Spytała ze smutkiem w oczach.
- Nie kochanie, to nie tak...mama Cię bardzo kocha ale niestety musiała tam iść ale pamiętaj zawsze jak będziesz w potrzebie Ona przybędzie i Ci pomoże, ponieważ masz ją w sercu.
- Ale wróci prawda?
- Nie kochanie. Mama już tam zostanie. My też kiedyś się tam znajdziemy...
- Kiedy? - Spytała zaciekawiona szatynka.
- Jak przyjdzie pora na nas...a teraz chodź bo nam samolot zaraz ucieknie.

- Dobrze tato. A te aniołki będą mamę pilnowały?
- Tak będą.
- No dobrze jak będą to będą, a teraz chodźmy tatusiu bo niedługo wyjeżdżamy.

Pamiętam to wydarzenie jakby było wczoraj. Bardzo tęsknie za mamą. To nie powinno mieć miejsca. Mama powinna żyć. Była zbyt młoda.
- Tini jak się czujesz? - Spytał tata.
- Dobrze tato. Tylko już się przyzwyczaiłam do Madrytu.
- Rozumiem ale w Buenos Aires też będzie Ci dobrze.
- Wiem tatusiu. - Przytuliłam Go.
"Ostatnie wezwanie dla pasażerów lecących do Buenos Aires. Prosimy niezwłocznie wstawić się do bramki numer czternaście"
~Czas zacząć nowe życie~
☆★☆★☆★☆★★☆★☆★☆★☆★
Oto prolog mam nadzieję, że się podoba.
Bardzo się starałam:3
Jutro albo jeszcze dziś rozdział pierwszy :)
Proszę o komentarze ;)
1 komentarz = 1 rozdział 
To do zobaczenia :)
Pozdrawiam moją idolkę Vilu Verdas :)
Pozdrawiam
Ania

Wstęp

Cześć nazywam się Ania mam 14 lat i postanowiłam napisać bloga o JorTini. To jest mój pierwszy blog więc proszę o wyrozumiałość. Pewnie zastanawiacie się dlaczego postanowiłam założyć bloga? Otóż postanowiłam go założyć ponieważ chciałam się z wami podzielić moimi pomysłami. Mam dużo weny na to opowiadanie oraz nadzieje, że ktoś będzie czytał to okropieństwo i komentował. To naprawdę zajmuję paręnaście sekund a tak wiele znaczy to dla niejednej blogerki. Sama czytam dużo blogów i staram się komentować każdego z nich.
Zapraszam do czytania Bloga :D
Pozdrawiam
Ania :*