poniedziałek, 21 października 2013

Rozdział 02- "Wyścig"



Dedykacja dla Wszystkich! 



* Jorge *

Siedzę w domu i nie mogę się na niczym skupić. Dwa razy do roku dziewczyny przychodzą pod mój dom i krzyczą abym do nich zszedł, a wtedy składają mi życzenia oraz proszą abym z nimi gdzieś wyskoczył. Ale ja się nie zgadam, ponieważ te dni zawsze spędzam z przyjaciółmi. A poza tym mam już dziewczynę którą bardzo kocham i nie zamienił bym jej na nikogo innego. Moje przemyślenia przerwał dzwoniący telefon. To przypomnienie, że za godzinę mam być na torze motocrossowym.   O kurczę dziś mam wyścig zapomniałem! Szybko ubrałem na siebie biały T-shirt z napisem "Vans". Przeczesałem włosy w lustrze i zszedłem na dół, gdzie założyłem czarne converse. Do ręki wziąłem jeszcze czarną bluzę i wyszedłem z domu. Zamknąłem drzwi na klucz i próbowałem się przedostać przez te dziewczyny na drugą stronę ulicy.
- Jorge, Jorge! Umówisz się ze mną? - Spytała niższa ode mnie o głowę blondynka.
- Przepraszam ale mam dziewczynę, a poza tym spieszę się. - Ruszyłem w stronę toru przechodząc przez park. Wszędzie zakochane pary albo rodziny z dziećmi. Jedna para zwróciła moją uwagę. Była to Candelaria z Samuelem. Całowali się! No, no, no widzę mamy nową parkę. Ciekawe czy reszta wie, że nasza Cande chodzi z Samem. Po paru minutach dotarłem w końcu na tor.
- Cześć Jorge! - Przywitali mnie Facundo, Ruggero, i Xabiani - moi przyjaciele. Jest jeszcze Nicolas i Samuel ale oni pewnie są zajęci dziewczynami.
- Cześć! - Odpowiedziałem - Co tam? - Spytałem z uśmiechem.
- U nas jak zawsze. A tam? 
- A dobrze, idę się przebrać. - Oznajmiłem
- Ok - Odpowiedzieli jednocześnie.
Ruszyłem do szatni gdzie przebrałem się w czarno-biało-czerwono-niebieski strój. Na to specjalne ochraniacze koloru czerwonego. Do ręki chwyciłem biało-niebieski kask. Gdy wyszedłem z szatni od razu podleciała do mnie Valeria-mój mechanik, a przy okazji następna dziewczyna klejąca się do mnie.
- Cześć Jorge, co tam u ciebie? Zerwałeś z tą divą? - 
- A dobrze, i nie, nie zerwałem i nie zrobię tego. - Odpowiedziałem stanowczo.
- Ale ja jestem lepsza od tej siksy! - Powiedziała ze złością.
Ja się tylko zaśmiałem na to i ruszyłem do swojego motocrossu.
Jestem na crosie, czekam na start i na sygnał rozpoczynającego się wyścigu. Odwróciłem się jeszcze do chłopaków, i zobaczyłem z nimi dziewczyny.
- Czyli już przyszły. - Pomyślałem
Ale nie ma Mechi. Ale dlaczego?! Sam nie wiem, trzeba będzie się zapytać dziewczyn. Moje przemyślenia przerwał dźwięk rozpoczynającego się wyścigu. Ruszyłem.

* Lodovica *

- Jorge jest pierwszy! - Krzyknęli chłopcy. Dziewczyny zaczęły piszczeć, a ja dopiero teraz zauważyłam to, bo cały czas przyglądałam się Xabiemu. Tak, podoba mi się, ale ja jemu pewnie nie.
- Lodo a gdzie Mechi? - spytał Xabi.
Jaki on ma piękny głos! Awww. 
- Yyy... a tak, powiedziała że musi iść w odwiedziny do starej przyjaciółki.
- Aha. - Odparł uśmiechnięty. Jaki on ma piękny uśmiech.

* Mercedes *

Teraz idę do Martiny, dawno jej nie widziałam! Aż 1,5 roku! Bardzo się za nią stęskniłam!
Ciekawe czy ma chłopaka.. Hmm.. No nic. Ja nie mam ale bardzo podoba mi się Jej brat. On w ogóle nie zwraca na mnie uwagi. Szkoda. Zanim się spostrzegłam, byłam już pod Jej domem. No to będzie miała niespodziankę. Zapukałam do drzwi, i czekałam aż ktoś mi otworzy. 

*Tini*

Zaczęłam się rozpakowywać, aż tu nagle ktoś zapukał do drzwi. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi.
A tam Mercedes.
- Eee, mogłam nie otwierać. - Pomyślałam. Ej, zaraz Mechi?! Tak to ona! 
- Mechi! - Rzuciłam się jej na szyję.
- Tini! Jak dawno cię nie widziałam! 
- Ja też kochana. Stęskniłam się za Tobą, wchodź. - Gestem ręki pokazałam by weszła do środka.
Usiadłyśmy na sofie, i Mechi zaczęła:
- No opowiadaj co tam u Ciebie? Masz chłopaka? - Spytała. No tak wiedziałam, że zada to pytanie... Najbardziej się go obawiałam. 
- Tak mam. Ale go nie kocham - Uśmiech zniknął nam obu z twarzy. Mi, bo sobie go przypomniałam, a Mechi pewnie że powiedziałam że Go nie kocham. 
- Ale jak to, dlaczego z nim jesteś? - Spytała zdziwiona.
- Po prostu muszę. - Odparłam.
- Kto Ci każe? - Ciągnęła temat.
- On. On mi każe, ale to długa historia. A co tam u Ciebie? - Spytałam z uśmiechem. - Masz chłopaka?
- A u mnie wszystko po staremu, mam wspaniałych przyjaciół. Nie mam chłopaka, ale jeden mi się podoba, ale nie zwraca na mnie uwagi. - Odpowiedziała. 
- Zobaczysz na pewno Cię zauważy. A kto to? Znam go? - Zadałam kolejne pytanie.
- Tak, znasz go. i to bardzo dobrze. A więc to.. Francisco, twój brat. - Odpowiedziała przymrużając jedno oko.
Bała mi się powiedzieć? Tak, na pewno!
- Tak? To super! Fran przychodzi dziś do nas na kolację. To ty może też zostaniesz? - Spytałam z nadzieją.
- Tak! Z miłą chęcią. 
- A wiesz? Mogę Ci zadać jeszcze jedno pytanie? - Spytałam.
- To było pytanie nie? - Zaśmiała się a ja razem z nią. - Wal śmiało.
- No.. bo.. bo ..  - Jąkałam się jak najęta.
- No mów! - Nakazała
- No bo wiesz może kto mieszka obok mnie? Znasz go? Wiesz jaki on jest? - Spytałam.
- I co było trudno to powiedzieć? - Spytała.
- Nie. - Zaprzeczyłam.
- A no właśnie a więc, to najpopularniejszy chłopak w całym Buenos Aires. Jest kapitanem.. - Zaczęła
- To już wiem! - Przerwałam jej.
- No dobrze, więc jest moim przyjacielem. Ma świetny charakter, jest romantykiem i ma niezłą klatę. - Powiedziała przygryzając wargę.
Awww. - Pomyślałam i też przygryzłam wargę.
- A powiedz ma dziewczynę? 
- Tak, ma. Nazywa się Stephie. Jest wredna i brzydka, i uważa się za szkolną divę.. Nie wiem co on w niej widzi. - Odparła.
Na tą odpowiedź już się nie ucieszyłam... Już jej nie lubię. 
- A jak On ma na imię?
- Jorge - Odpowiedziała. - A co podoba ci się? - Spytała.
☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★
Oto drugi rozdział, mam nadzieję że się podoba.
Do zobaczenia!
Komentujcie ;)
Pozdrawiam
Ania 

niedziela, 20 października 2013

PRZEPRASZAM


Hej strasznie mi smutno że dopiero co założyłam bloga, a już go zaniedbuje...
Ale to wszystko przez to że nie miałam czasu na napisanie rozdziału...
A dlaczego? Już mówię. Dlatego że rodzina przyszła na "Niedzielny obiad" i jeszcze nie wyszli, a ja muszę siedzieć z kuzynami... Strasznie bym chciała napisać dziś rozdział ale nie mogę. Nie gniewacie się? Mam nadzieje że nie. Miałam taką cichą nadzieje że dziś dodam rozdział ale nie mam teraz zbytnio czasu. Mam go na kartce ale muszę jeszcze go wklepać na klawiaturę. Jeszcze raz PRZEPRASZAM i do jutra ;)

sobota, 19 października 2013

Rozdział 01- "Przestrzeń osobista Olgo"





Rozdział dedykuję wszystkim czytelnikom! Dziękuje że jesteście!


* Samolot *

- Tato, za ile lądujemy? - Spytałam.
- Za 10 minut kochanie. - Odparł z uśmiechem - Spakuj swoje rzeczy.
- Dobrze. - Zaczęłam pakować swoje rzeczy do torebki, a następnie wzięłam do ręki telefon.
- Proszę zapiąć pasy, za chwilę lądujemy. - Poinformowała nas stewardessa.
Posłusznie zapięłam pasy i modliłam się żeby wylądować bez żadnego wypadku. Panicznie boje się latać samolotami.

* Lotnisko w Buenos Aires *

Nareszcie na miejscu. Tata poszedł po walizki, a ja pobiegłam do Ramallo - prawa ręka taty - i Olgi - naszej gosposi.
- Ramallo! Olga! - Rzuciłam im się na szyję.
- Moja kruszynka! Jak ja tęskniłam. - Mówiła szczęśliwa Olga.
- Ja też tęskniłam, ale Olgo dusisz mnie. - Powiedziałam, a ta szybko mnie puściła.
- Jak panienka urosła. - Odparł Ramallo porywając mnie w swoje ramiona.
- Oj chyba aż tak nie urosłam Ramallo. - Oderwałam się do niego.
- No tak do mnie to "Przestrzeń osobista Olgo", a do mojej kruszynki się przytulasz - Olga się obraziła, ale to śmiesznie wygląda.
- Oj Olgito, nie obrażaj się - Prosiłam ledwo powstrzymując śmiech.
- Kruszynko ja się na ciebie nie gniewam, ale na niego - Wskazała na Ramallo - TAK! - Powiedziała z grymasem na twarzy.
- Oj przestań się obrażać Olgo. - Nakazał Ramallo - Tini gdzie twój ojciec?
- Poszedł po walizki.
- O już idzie. - Olga wskazała na tatę idącym z walizkami.
- Dzień dobry Germanie. Jedziemy? - Spytał asystent taty.
- Tak, tak jedźmy. - Ruszyliśmy do samochodu.

* W samochodzie *

- German, dzwoniła Angie powiedziała, że będzie wieczorem - Powiedział Ramallo.
- A tak. Dobrze - Odpowiedział.
- Tato, a kto to jest ta cała Angie? - Spytałam.
- Tini...Angie to twoja i Francisco ciocia.
- Co? Ciocia? A ja jej nawet nie znam?
- Tak właściwie znasz ale ostatni raz ją widziałaś jak miałaś osiem lat.
- No dobrze...a tak właściwie gdzie jest Fran?
- U cioci Angie. - Odparł. No tak Francisco jest starszy ode mnie o półtora roku więc może mieszkać z ciocią, a nawet sam. Ja też bym chciała mieszkać sama, a nie z tatą.
- A przyjedzie dziś? - Spytałam z nadzieją.
- Tak przyjedzie. - Odpowiedział z uśmiechem.
- To dobrze dawno Go nie widziałam.

* Pod domem *

- Ale piękny to nasz?? - Wskazałam na nowoczesny dom koloru białego.
- Tak. Cały nasz.
- Wspaniały. - Odpowiedziałam zachwycona. Moje przemyślenia przerwały dziewczęce piski.
- Olgo? Dlaczego tam - Wskazałam na dom obok naszego - jest tyle dziewczyn i piszczą na cały regulator? - Spytałam.
- A tak. Tam mieszka najpopularniejszy chłopak z całego Buenos Aires - Odpowiedział Ramallo
- I każda dziewczyna chce go mieć - Dodała Olga - On jest taki boski... ma piękny uśmiech, zielone oczy - Już mam do niego słabość - przesłodkie dołeczki, pięknie śpiewa, jeździ na motocrossie, jest kapitanem drużyny koszykowej i lubi pomagać innym... No po prostu ideał - Zakończyła swój monolog Olga.
- Aż tak jest popularny, że tyle dziewczyn tam jest?
- Aż taki jak na przykład Justin Bieber to nie ale wiesz... najładniejszy chłopak w całym mieście... ale spokojnie One tylko przychodzą dwa razy w roku. - Powiedział Ramallo.
- Dwa razy w roku? - Zdziwiłam się.
- Tak raz w jego urodziny a drugi w imieniny.
- Czyli ma urodziny dziś?
- Dziś imieniny. - Powiedziała Olga.
- No dobrze chociaż mogły by już iść. Denerwują mnie. - Olga się zaśmiała i ruszyła do domu.
- No co? - Spojrzałam na Ramallo. Ten nic nie odpowiedział tylko się uśmiechną, puścił mi oczko i ruszył z walizkami do domu. O co im chodzi? Ehh nieważne. Ale wracając do tego chłopaka to musi być to niezłe ciacho, a jeszcze ma zielone oczy...kocham takie! Chciałabym go poznać. Albo chociaż wiedzieć jak się nazywa. Przecież nie będę się pytać Olgi jak nieznany mi chłopak ma na imię. Może byśmy się zaprzyjaźnili, a potem coś by z tego wyszło? Może w końcu bym przeżyła swój pierwszy pocałunek? Tak dziewczyna siedemnastoletnia nie przeżyła swojego pierwszego pocałunku. Dziwne co? Nawet z bezlitosnym Diego go nie przeżyłam.
☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★
Oto rozdział 1!
Jak myślicie kto jest tym chłopakiem?? 
Dowiecie się w  następnym rozdziale.
Proszę o komy...
Pozdrawiam moich pierwszych czytelników!!
Za błędy serdecznie przepraszam!
Pozdrawiam
Ania

00-Prolog




- Martina...kochanie obudź się...
- Tato daj mi jeszcze trochę pospać...
- Ale kochanie samolot czeka. Musimy jechać na lotnisko.
- No dobrze. - Mała dziewczynka wstała i przytuliła swojego tatę. - gdzie mama? Nie wróciła na noc.
- Tak kochanie nie wróciła. Wiesz mama z dziadkiem zamieszkają teraz z aniołkami ale to nic takiego.
- Z aniołkami? Dlaczego nie z nami? Już nas nie chcę? - Spytała ze smutkiem w oczach.
- Nie kochanie, to nie tak...mama Cię bardzo kocha ale niestety musiała tam iść ale pamiętaj zawsze jak będziesz w potrzebie Ona przybędzie i Ci pomoże, ponieważ masz ją w sercu.
- Ale wróci prawda?
- Nie kochanie. Mama już tam zostanie. My też kiedyś się tam znajdziemy...
- Kiedy? - Spytała zaciekawiona szatynka.
- Jak przyjdzie pora na nas...a teraz chodź bo nam samolot zaraz ucieknie.

- Dobrze tato. A te aniołki będą mamę pilnowały?
- Tak będą.
- No dobrze jak będą to będą, a teraz chodźmy tatusiu bo niedługo wyjeżdżamy.

Pamiętam to wydarzenie jakby było wczoraj. Bardzo tęsknie za mamą. To nie powinno mieć miejsca. Mama powinna żyć. Była zbyt młoda.
- Tini jak się czujesz? - Spytał tata.
- Dobrze tato. Tylko już się przyzwyczaiłam do Madrytu.
- Rozumiem ale w Buenos Aires też będzie Ci dobrze.
- Wiem tatusiu. - Przytuliłam Go.
"Ostatnie wezwanie dla pasażerów lecących do Buenos Aires. Prosimy niezwłocznie wstawić się do bramki numer czternaście"
~Czas zacząć nowe życie~
☆★☆★☆★☆★★☆★☆★☆★☆★
Oto prolog mam nadzieję, że się podoba.
Bardzo się starałam:3
Jutro albo jeszcze dziś rozdział pierwszy :)
Proszę o komentarze ;)
1 komentarz = 1 rozdział 
To do zobaczenia :)
Pozdrawiam moją idolkę Vilu Verdas :)
Pozdrawiam
Ania

Wstęp

Cześć nazywam się Ania mam 14 lat i postanowiłam napisać bloga o JorTini. To jest mój pierwszy blog więc proszę o wyrozumiałość. Pewnie zastanawiacie się dlaczego postanowiłam założyć bloga? Otóż postanowiłam go założyć ponieważ chciałam się z wami podzielić moimi pomysłami. Mam dużo weny na to opowiadanie oraz nadzieje, że ktoś będzie czytał to okropieństwo i komentował. To naprawdę zajmuję paręnaście sekund a tak wiele znaczy to dla niejednej blogerki. Sama czytam dużo blogów i staram się komentować każdego z nich.
Zapraszam do czytania Bloga :D
Pozdrawiam
Ania :*