wtorek, 13 października 2015

Rozdział 14 - "Daj mi buzi.[...]Miało być w usta."




Rozdział dedykuje WSZYSTKIM! 


* Jorge *

I co robić? Co robić? Jorge myśl!! Myśl! No przecież jak Pan German się dowie zadzwoni na policję i do moich rodziców. A ja nie chce ich martwić. Mają już za dużo na głowę żeby jeszcze martwić się moim zniszczonym domem.
- Naprawdę nie potrzeba. Poradzę sobie sam.
- No przestań. Przecież nie będziesz robił tego sam. Przemęczysz się. A ekipa przynajmniej więcej zarobi. - Odparł i popił wino.
- Ale ja naprawdę wolałbym zrobić to wszystko sam. Przynajmniej będę wiedział kto to wszystko robił i nie będę mógł zwalić winy na kogoś innego jeśli się coś rozwali. - Powiedziałem.
- No ale Jor...
- Tato daj spokój... Jorge chce zrobić wszystko sam wiec powinieneś to uszanować. - Przerwała mu Tini.
- No dobrze. Ale jak nie będziesz wiedział czegoś albo zmienisz zdanie to przyjdź do mnie.
- Dobrze. Będę pamiętał. - Powiedziałem I tym samym skończyłem rozmowę. Wszyscy powrócili do jedzenia.  Po skończonym posiłku German wrócił do swojego gabinetu, a my ruszyliśmy do pokoju Tini.
- Prawie się wydało. - Powiedziałem i położyłem się na łóżku Tini, wtulając się w poduszkę. Swoją drogą ma bardzo ładne perfumy. Pachną wanilią.
- Tak. Ale na szczęście nic tata nie podejrzewa. Oglądamy film? - Spytała ściągając bluzę po czym położyła się na łóżku odwracając się w moją stronę i spojrzała na mnie. - To jak?
- Możemy. - Powiedziałem patrząc jej w oczy. - Wiesz że masz bardzo ładne perfumy? Nawet poduszki nimi pachną.
- Wiem że ładne bo moje ulubione. - Zaśmiała się. - To co oglądamy?
- A co masz? - Usiadłem opierając się o ścianę ściskając poduszkę w ręce.
- Wszystko. - Zachichotała i wstała. Podeszła do biurka, z którego wzięła laptopa i wróciła z powrotem na łóżko.
- Teraz już widzę, że masz wszystkie filmy. - Zaśmiałem się. - To dawaj wpisz w internet najlepsze komedie. - Powiedziałem i położyłem głowę na jej ramieniu. Ta pogłaskała mnie po policzku po czym  zaczęłam szukać filmów w internecie. Po obejrzeniu kilkunastu zwiastunów stwierdziliśmy, że "Kac Vegas" jest najbardziej interesującym filmem. Martina położyła laptopa na łóżko i wyszła z pokoju. Nawet nie mówiąc po co. Gdy nie wracała po dziesięciu minutach stwierdziłem, że pójdę jej szukać. Skierowałem się najpierw w łazienki ale tam jej nie było. Usłyszałem hałas z kuchni więc tam się udałem. Była to Tini szukająca czegoś po szafkach.
- Co robisz? - Spytałem opierając się o framugę drzwi.
- Jezu Jorge! Przestraszyłeś mnie! - Odwróciła się gwałtownie.
- Przepraszam, przepraszam - Podniosłem ręce w geście obronnym. - Długo Ciebie nie było, a nawet nie wiedziałem gdzie poszłaś więc poszedłem Cię szukać. A ty co szukasz? - Spytałem podchodząc do niej.
- Mam popcorn, picie, czekoladę, żelki, chipsy i szukam jeszcze Olgi babeczek ale nie mogę ich znaleźć. - Westchnęła.
- Nie możesz ponieważ ja sam je chowałem. - Uśmiechnąłem się.
- Gdzie je masz? - Spytała.
- Jak mnie ładnie poprosisz to Ci powiem. - Wzruszyłem ramionami.
- A co mam zrobić? - Zaśmiała się.
- Wymyśl coś. Inaczej nici z babeczek.
- Przytulę Cię.
- Sam Cię mogę przytulić.
- No to co mam zrobić? - Spytała zdenerwowana.
- Daj mi buzi. - Ta tylko przewróciła oczami i dała całusa w policzek.
- Wystarczy?
- Miało być w usta. - Zaśmiałem się.
- Na to nie licz. - Uderzyła mnie w ramię. - Może kiedyś. - Puściła mi oczko. - Powiedz mi w końcu gdzie te babeczki?
- No już już. Jesteś na nie bardzo zachłanna. - Zaśmiałem się i ruszyłem do szafki koło drzwi. Tam za wszystkimi szklankami było pudełko z babeczki. Wziąłem je i podałem dziewczynie. - Proszę złośnico. - Pocałowałem jej polik.
- Doigrasz się. - Uszczypnęła mnie w brzuch na co ja uśmiechnąłem się. - Dobra bierz to wszystko i idziemy oglądać. - Wskazała na tacę z jedzeniem, a sama wzięła babeczki i ruszyła do swojego pokoju. Zaśmiałem się tylko i wziąłem pełną tacę z którą ruszyłem do pokoju. Postawiłem ją na stoliku nocnym, a sam położyłem się na łóżku. Tini położyła na łóżku stos książek w twardą okładka na których postawiła laptopa. Następnie wzięła wszystkie poduszki które położyła za naszymi plecami. Gdy to zrobiła wzięła jeszcze koc i dopiero wtedy położyła się obok mnie.
- Gotowa? - Spytałem.
- Tak...a nie jednak nie idę jeszcze do kibelka zaraz wracam.
Westchnąłem. Kobiety... Po dwóch może trzech minutach wróciła.
- Już? - Spytałem.
- Nie. Chcę się przebrać żeby było mi wygodniej oglądać. Odwróć się. - Powiedziała. Zaśmiałem się i "odwróciłem" się  tak naprawdę patrzyłem na nią. Dobrze że tego nie widzi bo by mnie zabiła. Oho! Zaczęła ściągać bluzkę. Została w samym staniku który i tak po kilku sekundach znalazł się na ziemi. O mamo! Jakie duże! Aż chce się je całować, ściskać, pieścić! Matulu! Zrób tak żebym kiedyś mógł poświęcić cały swój czas na pieszczenie tych dużych cudeniek! Czuję jak mój przyjaciel się podnosi. Proszę nie! Nie teraz! Próbowałem zamknąć oczy jak założyła bluzkę, ale sekundę później odwróciła się do mnie plecami i ściągnęła spodnie! Jędrny tyłeczek! Już widzę jak wpycham swoje przyrodzenie w jej ciasną pupę! Schowałem głowę w poduszki. Oh!! Nie! Nie możesz tak myśleć! To twoja przyjaciółka! Bardzo seksowna przyjaciółka! Ale dalej przyjaciółka. Mój Boże! On nie chce opaść! Tini nie odwracaj się! On musi opaść! No dalej! I nic z tego. Odwróciła się. No to wpadłem. 
- Już możesz się odwrócić. - Powiedziała.
- Nieee. - Jęknąłem.
- Czemu nie? - Spytała podchodząc.
- Nie! Nie podchodź! - Krzyknąłem.
- Jorge? Co ci się stało? - Powiedziała przestraszona.
- Nic nic ale muszę iść do kibelka.
- Co Ci się stało? Martwię się. - Podeszła do mnie i położyła rękę na moich plecach. Boże! Jej dotyk! Dlaczego?!
- Nic mi nie jest.
- Jorge powiedz mi! - Krzyknęła. Podniosłem głowę i spojrzałem na nią.
- Nie będziesz się śmiała?
- Nigdy.
- Na pewno?
- Daje słowo.
- No dobrze... Stanął mi. - Szepnąłem.
- Co? Naprawdę? O boże! - Zakryła usta ręką. - I co teraz? I dlaczego on stanął?
- Podnieciłem się ok? - Schowałem twarz w poduszkę. - Muszę iść się zaspokoić. - Powiedziałem nie patrząc na nią.
- Podnieciłeś? Czym?
- A czy to ważne? Wyobrażałem sobie coś.  - Mówię. - Nie wytrzymam.
- Dobra nie zatrzymuję Cię. Idź to tej łazienki załatw tę sprawę. - Westchnąłem.
- Odwrócisz się? - Spytałem.
- Po co?
- Nie chcę żebyś widziała.
- Dobra. - Spojrzałem na nią by upewnić się czy nie patrzy. Gdy upewniłem się szybko wyszedłem z jej pokoju do łazienki gdzie załatwiłem sprawę. Po tym wróciłem do pokoju.
- Wszystko zrobione? - Zaśmiała się.
- To nie jest śmieszne. - Zarumieniłem się.
- Nie wiedziałam, że chłopcy się rumienią. - Zachichotała.
- Nie dołuj mnie bardziej. - Położyłem się obok niej.
- To słodkie. - Wyznała.
-  Nieee.
- Tak. A teraz nie marudź i oglądamy. - Włączyła film i położyła się na poduszkach. Ja położyłem głowę na jej ramieniu i wtuliłem się w jej ramię. Ta dała mi całusa we włosy i przykryła nas kołdrą. Tak zaczęliśmy oglądać film.


* Martina * 

Zasnęłam w trakcie filmu wiec nie wiem co się później działo. Obudziłam się dopiero o dziesiątej. Z racji tego, że nie idziemy dziś do szkoły mogłam sobie pospać dłużej.  Wstałam ogarnęłam się i ruszyłam na dół do kuchni gdzie był już Jorge który robił jajecznice.
- Cześć.
- O hej. Jesteś głodna? Siadaj zaraz będzie gotowe. - Pocałował mnie w policzek na przywitanie. Usiadłam do stołu i przyglądałam się mu. Ma strasznie umięśnione plecy. Jak i inne partie ciała. A ten tyłeczek mmmmm. Chciałabym żeby był tylko mój. Chociaż na jedną noc! Zrobiła bym wszystko żeby poczuć w sobie jego przyjaciela! O czym ty myślisz Tini! Ty nawet się nie całowałaś, a już myślisz o takim czymś!
- Śniadanie dla Ciebie. - Postawił przede mną talerz z jedzeniem.
- Dziękuję i  smacznego. - Jedliśmy w ciszy jeść co chwile spoglądając na siebie. Gdy zjadłam spojrzałam na Jorge. Ten niespodziewanie zaczął się śmiać.
- Co Cię tak bawi?
- Masz coś w kąciku ust. - Skazał palcem. Wytarłam prawy kącik, a ten znów się zaśmiał. - No co?
- Nic nic. Chodź pomogę Ci. - Przybliżył się do mnie i wytarł mi usta spoglądając mi w oczy. Zaczął się do mnie przybliżać...


♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥
Na początku chciałabym przeprosić... miało być tydzień temu! Wiem! Ale nie dałam rady niczego napisać...Brak weny na te rozdziały. Na dalsze mam ale teraźniejsze nie :( trudno pisać o czymś co ma mieć miejsce teraz a ty myślisz o czymś co ma być później...:/
Jak widzicie sami to coś u góry to totalna klapa... ale nie miałam weny na jakiś inny pomysł...
Mam nadzieję, że chociaż w 20% to u góry się podoba...
Nie przedłużam...
Do następnego (Prawdopodobnie niedziela)
Pozdrawiam 
Komarek ;*


sobota, 26 września 2015

Rozdział 13 - "Skromniś."



Ze specjalną dedykacją dla moich wszystkich Sióstr i mojej Kochanej Mamy Jo :*


* Jorge *

Kiedy zjedliśmy lody udaliśmy się do innych sklepów. Tak jak we wcześniejszym sklepie rozdzieliliśmy się i zaczęliśmy szukać ubrań dla mnie. Nie mogę pojąć tego po co zniszczyli mi ubrania? Po jaką cholerę?
- Jorge? Masz już coś?
- Hym? Coś tam mam, ale nie dużo.
- Za to ja mam strasznie dużo! Chodź idziemy przymierzać! - Krzyknęła radośnie i pociągnęła mnie w stronę przymierzalni gdzie była mega kolejka.
- Tinka...
- Tak? - Odwróciła się w moją stronę.
-  Dziękuję Ci za to, że mi pomagasz.
- Nie ma za co. Naprawdę. - Dotknęła mego policzka. - Robię to z czystą przyjemnością.
- I tak dziękuję. - Dotknąłem jej ręki spoczywającej na moim poliku. -  Nie wiem co bym bez Ciebie zrobił. - Szepnąłem patrząc jej w oczy.
- Zapewne byś się dobrze bawił. Gdybyś się ze mną nie zaprzyjaźnił nie było by tego incydentu. - Spuściła głowę.
- Ale się przyjaźnie. I nie żałuję. - Podniosłem jej podbródek.
- Ubielbiam Cię. - Szepnęła patrząc mi prosto w oczy. Jakby chciała z nich czytać jak z książki.
- Powiedz mi... kto mnie nie uwielbia? - Zaśmiałem się.
-  Skromniś. - Zachichotała. Ile bym dał, żeby słyszeć ten chichot codziennie. Przed snem, w trakcie snu i w chwili pobudki.
- Wchodzisz? - Ten nieziemski głos wyrwał mnie z rozmyśleń.
- Tak tak. Trzymaj tu torbę, a mi daj te ciuchy. - Wziąłem od niej rzeczy i wszedłem do przymierzalni. Tam przymierzałem wszystko pokolei pokazując się w każdym ciuchu Tini. Trochę to dziwnie wygląda. Przeważnie to facet powinien oglądać dziewczyny, które przymierzają tysiące ciuchów, których i tak nie kupują, a nie odwrotnie. Tini jest wspaniałą stylistką. Wybiera wspaniałe ciuchy. Może dlatego, że mamy ten sam gust? Nie wiem ale pamiętam jak byłem na zakupach ze Step. To co mnie się podobało, ona zawsze uważała to za wstrętne. A Tini uważa to za idealne. Ponadto uważa, że wyglądam w tym świetnie! Mnie jest miło to słyszeć więc jest super! Po około godzinie wyszedłem z przymierzalni ze wszystkimi ciuchami. Tak trzy-czwarte ciuchów Martina kazała mi wziąć, ponieważ uważała, że wyglądam w nich świetnie. Nie sprzeciwiałem się, wziąłem ciuchy do kasy i tam zapłaciłem.
- Starczy mi już ciuchów. - Powiedziałem zatrzymując się przed sklepem.
- Też tak uważam. - Stwierdziła. - Ale jeszcze buty i bokserki. - Zaśmiała się i uszczypnęła mnie żartobliwie w brzuch, po czym bez zerkania na mnie ruszyła przed siebie.
- To bolało! - Krzyknąłem za nią trzymając się za brzuch.
- Oj nie bądź ciota! - Zaśmiała się i przystanęła koło sklepu z obuwiem czekając na mnie.
- Nie możemy iść do tego sklepu kiedy indziej? - Spytałem.
- A to niby dlaczego? - Spojrzała na mnie krzyżując ręce na piersi.
- Te torby są ciężkie. - Jęknąłem.
- Nie bądź baba! Jak zrobimy to dziś jutro będziemy mieli czas na inną rozrywkę. A nawet będziesz mógł się spotkać ze Stephie.
- O ile Ona będzie miała czas. - Burknąłem i ruszyłem do sklepu szukając działu z męskim obuwiem. Kiedy to zrobiłem postawiłem wszystkie torby na podłogę. Zacząłem szukać odpowiednich butów na różne okazję. Gdy znalazłem odwróciłem się w stronę Tini by zapytać o jej zdanie ale jej tam nie było. Odłożyłem szybko buty, wziąłem torby i zacząłem jej szukać po sklepie ale jej jak na złość nigdzie nie było...

*Martina*

Wiem, powinnam mu powiedzieć, że idę do toalety ale tak bardzo mnie się chciało, że nawet nie miałam jak mu tego powiedzieć. Szybko ruszyłam do wymienionego pomieszczenia gdzie zaspokoiłam swoje potrzemy. Następnie szybko ruszyłam do sklepu gdzie był Jorge. Zauważyłam go przy dziale damskim. Śmiesznie się rozglądał w różne strony, do tego z tymi wszystkimi torbami. Zaczęłam się śmiać podchodząc do niego. Ten gdy mnie zobaczył rzucił wszystkie torby na ziemię i przybiegł w mą stronę biorąc mnie w ramiona.
- Boże! Martina! Tak strasznie się bałem! - Mówił chowając swoją głowę w moją szyję.
- Nic mi nie jest Jorge. - Szepcze przytulając go.
- Gdzie ty byłaś? Wiesz jak się bałem?! - Spojrzał mi w oczy. - Myślałem, że spotkałaś Diego i On...
- Ciii Jorge. - Wplotłam palce w jego miękkie włosy. - Nie spotkałam Go. Byłam tylko w toalecie. Przepraszam, że Ci nie powiedziałam. - Głaskałam Jego włosy. - Już dobrze? - Spytałam po chwili odrywając się od niego.
- Tak...Już tak. Ale następnym razem mi mów, że gdzieś idziesz dobrze?
- Dobrze kochanie.
- Bałem się strasznie. - Szepnął trzymając mnie za rękę.
- Już dobrze. Może odpuścimy sobie te zakupy? -Spytałam idąc z nim po torby, które leżały na podłodze.
- Nie. Zróbmy to dziś.
-Dobrze. To wybrałeś już jakieś?
- W sumie to tak. Chodź pokażę Ci, chcę znać Twoje zdanie. - Gdy to powiedział na mojej twarzy zagościł wielki uśmiech.
- To prowadź. 
Pokazał mi pięć par. Z nich wybraliśmy tylko trzy. Jorge wziął wszystkie torby, a ja trzy pudełka z butami. Następnie ruszyliśmy do kasy. W drodze zobaczyłam śliczne szpilki. Zawołałam Jorge i zaczęłam szukać swojego rozmiaru. Gdy je znalazłam, przymierzyłam i spojrzałam na Jorge.
- I jak? - Spytałam.
- Ładne są. Podkreślają twoje długie nogi. - Powiedział siadając na pufie.
- Czyli brać?
- Brać. - Pokiwał głową.
Ściągnęłam je, chowając do pudełka. Założyłam swoje buty i teraz z czterema pudełkami ruszyłam do kasy.
- Policzyć razem? - Spytała kasjerka. Już chciałam zaprzeczyć ale wyprzedził mnie Jorge.
- Tak, niech pani policzy razem. - Uśmiechnął się i zapłacił za buty.
- Oddam Ci potem.
- Nie musisz. Niech to będzie prezent ode mnie za to że mi pomagasz.
- Ale Jorge...ja Ci zawsze pomogę, a teraz pieniądze Ci się przydadzą, więc i tak Ci oddam.
- A ja ich nie przyjmę. - Odparł.
- Musisz.
- Kochanie...ja nic nie muszę. - Zaśmiał się wytykając mi język.
- To mogę Ci się jakoś odwdzięczyć? - Spytałam wchodząc do Celvina kleina.
- Robisz już to pomagając mi w remoncie domu.
- No dobrze.
Położyliśmy torby z rzeczami koło kasy, a następnie ruszyliśmy na polowania. Ja w jedną stronę, a Jorge w drugą. Szukając tak bokserek przypomniało mi się, że nie wiem jaki Jorge ma rozmiar.Wyciągnęłam swój telefon w celu napisania sms'a.

Do Jorge:
Jaki masz rozmiar? Kupując bokserki muszę to wiedzieć heh :D

Od Jorge:
Wiem, że nawet bez tego byś chciała wiedzieć haha :* XL kochanie xo

Do Jorge:
No oczywiście, że bym chciała!! :* :* :* :*

Zaśmiałam się chowając telefon do kieszeni spodni. Zaczęłam szukać bokserek zwracając na rozmiar XL. W końcu znalazłam trzynaście par. Każde inne. Najbardziej podobają mnie się z napisem "STOI NA ROZKAZ" i do tego żołnierz salutujący. Zadowolona z zdobyczy poszłam szukać Jorge. Znalazłam go przy dziale ze skarpetkami.
- Gotowy? - Spytałam.
- Tak. Mam cztery pary bokserek, ileś tam skarpetek i specjalny prezent dla Ciebie, a ty?
- Dla mnie? Trzynaście par bokserek.
- Wow to się postarałaś. I tak dla Ciebie ale dostaniesz potem. - Całuje mnie w policzek i zabiera mi bokserki z rąk, a następnie kieruje się do kasy gdzie płaci z zakupy. Gdy to robi ja biorę mniejszą część toreb i czekam na niego. Kiedy On przychodzi razem wychodzimy ze sklepu, a następnie z galerii kierując się na parking samochodowy gdzie wsiadamy do auta Jorge i odjeżdżamy do domu.
Gdy podjeżdżamy pod dom. Szybko wysiadam i biorę część toreb z bagażnika od razu kierując się do drzwi, które otwieram za pomocą kluczy, a następnie czekam na Jorge. Razem wchodzimy do domu, gdzie od razu kierujemy się do Jego tymczasowego pokoju. Odkładamy torby i wracamy na dół do jadalni by zjeść kolację. Przy stole siedzi już mój tato. Witam się z nim i zajmuję miejsce przy stole. Po mojej prawej stornie siedzi ojciec, a naprzeciwko mnie Jorge. Olga punktualnie o osiemnastej trzydzieści podaje kolację do stołu. Wszyscy życzymy sobie smacznego i jemy w ciszy. Do czasu gdy tata nie zapytał...
- A tak właściwie Jorge? Dlaczego Ty tu mnieszkarz? Nie żebym miał coś przeciwko tylko pytam z ciekawości.
- Ja... - Chciał powiedzieć ale szybko mu przerwałam.
- Jorge ma remont w domu dlatego mieszka tu. - Po części to prawda...
- Jak masz remont to czemu nie powiedziałeś? Moja ekipa by Ci pomogła i to jeszcze za darmo. Zadzwonię do nich jutro i wszystko z nimi obgadam .- No to wpadliśmy...
♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥
Cześć...Pamięta mnie ktoś jeszcze? Ktoś tu jeszcze jest? Wiem, że nikt ale zasłużyłam sobie na to...
Mówię tak, a robię kompletnie inaczej...
PRZEPRASZAM WSZYSTKICH ZA WSZYSTKO. 
Od dziś rozdziały będą takiej długości jak chcieliście głosując w ankiecie :) i będą one co tydzień lub półtora zależy jak się wyrobię. Wiecie...zaczęłam nową szkołę więc nie wiem czy dam radę napisać w ciągu tygodnia.
Zapraszam do komentowania.
Pozdrawiam 
Komarek ;*

P.S. Rozdział bez korekty!

niedziela, 26 lipca 2015

One Shot cz.4


OS DEDYKUJĘ DWÓM OSOBĄ!!
LUCYY I KRÓLEWNIE HAPPY <3 <3 <3

Jak zwykle obudziłem się o ósmej. Ubrałem się i umyłem zęby. Zszedłem na dół do stołówki na śniadanie. Zająłem swoje miejsce. Wziąłem miskę, wsypałem do niej płatki czekoladowe i zalałem mlekiem. Zacząłem jeść. Tata ma jeden dzień. Jak dziś nie przyjdzie, to koniec. Będę mieszkał z ciocią. Bardzo chciałbym z nią mieszkać, ale z tatą też. Jeśli nawet tata zdąży dziś przyjechać to nie wiem czy bym poszedł z nim. Zostawił mnie samego, a ja w tym czasie przywiązałem się do cioci Violetty. Po za tym ciocia nie lubi taty, więc nawet nie wiadomo czy oddała by mnie dobrowolnie ojcu. Rozmyślając tak nawet nie spostrzegłem się, że moja miska jest już pusta. Odłożyłem ją i czekałem, aż reszta stołówki zje. Wtedy będę mógł wyjść do swojego pokoju i tam poczekać na ciocię. Po paru minutach wszyscy zjedliśmy i każdy mógł udać się do swoich pokoi. Ja gdy wszedłem do swojego od razu wziąłem książkę od cioci i zacząłem czytać. W połowie książki ktoś zapukał  do drzwi.
- Proszę! - Krzyknąłem. - Klamka się poruszyła, a do pokoju weszła uśmiechnięta ciocia. Natychmiast zerwałem się z łóżka i ją przytuliłem.
- Cześć mały.
- Cześć ciociu! Ty nie powinnaś być później? - Zdziwiłem się.
- Powinnam, ale się za Tobą stęskniłam. - Pocałowała mnie w policzek.
- To dobrze. Bo ja za Tobą też. - Zaśmiałem się. - Ale nie chcę żebyś opuszczała prace przeze mnie.
- Skarbie. Jak mam teraz wolne, wiesz? Cały miesiąc. - Odparła z uśmiechem.
- Naprawdę?
- Tak. - Zaśmiała się.
- No to super! To co ciociu? Idziemy gdzieś? - Uśmiechnąłem się.
- Niestety nie możemy.
- Dlaczego? - Spytałem smutny i usiadłem na łóżku.
- Ponieważ to ostatni dzień, kiedy Twój  tata może Ciebie stąd zabrać. Więc musimy zostać. - Odpowiedziała i usiadła koło mnie chwytając moją rękę.
- Ale nie wiadomo czy on przyjdzie.
- No nie wiadomo, ale Pani Dolitl kazała zostać tu. Równo o północy jesteś moim synkiem. Nawet jest Twój tato przyjdzie minutę później to niestety będzie za późno. - Odparła.
- Czemu niestety? Już mnie nie chcesz? - Spytałem.
- Oczywiście, że chcę! Kocham Cię bardzo! Jak nikogo innego! Ale pewnie będziesz chciał wrócić do taty. - Powiedziała i spuściła głowę.
- Ja też Ciebie kocham. - Przytuliłem się do cioci. - A z tą sprawą taty to...ja nie wiem czy chciałbym z nim wrócić.
- Jak to? - Spytała zdziwiona.
- No bo wiesz ciociu. Przywiązałem się do Ciebie. Kocham Cię jak mamę, której nie miałem. A tata by po mnie wrócił szybciej jakby mnie kochał. - Powiedziałem  I spojrzałem się na ciocię. Płakała. - Nie płacz ciociu. - Stanąłem na łóżku i przytuliłem ją.
- To takie miłe usłyszeć te słowa z twoich ust. - Przytuliła  mnie jeszcze bardziej. - Ja... wiem, że tata Cię kocha. Pewnie nie wrócił bo miał jakieś ważne sprawy. Kiedyś na pewno wróci. Zobaczysz. On Cię kocha.
- Tak kocha. Ale ty chyba bardziej.
- To na pewno. - Zaśmiała się, a ja razem z nią. - To...co robimy?
- Wiesz ciociu. Ja tu tak naprawdę nie mam co robić. Zawsze książki czytam czekając na Ciebie. A potem zawsze gdzieś wychodzimy. Tu raczej nie jest za wesoło. Nawet jak chcielibyśmy zagrać w jakąś grę to połowa pionków jest zgubiona.
- Ehh to może ty jeszcze poczytaj ja pójdę kupić jakieś gry? - Spytała.
- Nie chcę byś wydawała za dużo pieniędzy.
- Ale to nie problem. W domu i tak nic nie mam czym byśmy mogli się bawić więc to nam się przyda.
- No dobrze. Ale wrócisz szybko? - Spytałem, ale nie otrzymałem żadnej odpowiedzi ponieważ przerwał dzwonek telefonu cioci.
-Przepraszam Fabien. - Kiwnąłem głową. Ciocia spojrzała na ekran i odebrała. Zerknąłem tak dyskretnie i widziałem, że widniał tam napis "Feduś ♡". Kto to jest? - Halo?...Tak to już dziś...ale to w nocy...tak chyba tu zostanę...yhm tak tak...kup jakieś dobre płatki i zanieś do domu, klucze masz. Dobra. Pozdrów tam dzieciaki i Luśkę. Ja Ciebie też kocham. Spotkamy się jutro. Całuje papa. - Rozłączyła się i spojrzała na mnie. - No to Fabien ja zaraz wracam. Chcesz coś słodkiego? - Spytała.
- Nie chcę ciociu.
- Ja i tak wiem, że chcesz. - Zaśmiała się. - Zaraz wracam.
- Dobrze.
Gdy ciocia wyszła ja zacząłem czytać książkę. Po około trzydziestu minutach ciocią wróciła z trzema siatkami.
- Daj ciociu pomogę. - Zagrałem jej jedna siatkę.
- Ale to jest ciężkie Fabien.
- Nic nie szkodzi. - Położyłem siatkę na dywan i usiadłem na nim. Ciocia uczyniła to samo.
- Kupiłam jakieś trzy gry i dwa pudełka puzzli. No i oczywiście coś słodkiego. - Uśmiechnęła się i wyciągnęła czekoladowe, kokosowe i waniliowe ciasteczka, cukierki owocowe, jakieś ciasto i pączki oraz picie pomarańczowe. Ile tego jest! Kto to zje?
- Po co aż tyle tego? - Spytałem.
- Sama nie wiem. Ale jak nie zjemy to weźmiemy do domu albo damy twoim kolegą i koleżanką.
- Dobrze.
- No to co? Gramy czy układamy puzzle?
- A jakie masz gry? - Uśmiechnąłem się.
- Chińczyka, zgadnij kto to i milionerów.
- To zagramy w zgadnij kto to! - Zaśmiałem się.
- Dobrze, umiesz w to grać?
- Oczywiście!
-  No to mi pomożesz bo ja nie umiem. - Zaśmiała się i zaczęła otwierać grę. Gdy wszystko było gotowe wytłumaczyłem cioci o co w tej grze chodzi. Gdy ciocia wszystko załapała zaczęliśmy grać. Świetnie się przy tym bawiliśmy. Naszą grę przerwała Pani Dolitl informując nas, że mamy zejść na obiad. Chwyciłem ciocię za rękę i zszedłem na dół. Zająłem swoje miejsce, a cioci zrobiłem obok siebie. Dziś na obiad mamy rosół a na drugie danie kurczaka. Do picia kompot z truskawek.
- Smacznego. - Powiedziała Pani Dolitl.
- Dziękujemy wszystko zjemy, a na deser Panią zjemy. - Wszyscy powiedzieliśmy chórem. Ciocia zaczęła się śmiać razem z Panią Dolitl. Zaczęliśmy jeść. Po skończonym posiłku udaliśmy się do mojego pokoju. Tam z ciocią Violą zrobiliśmy sobie poobiednią drzemkę. Gdy wstaliśmy była już szesnasta. Postanowiliśmy ułożyć puzzle. Zwinęliśmy dywan by móc układać na płaskiej powierzchni. Puzzle miały tysiąc elementów ale był łatwy obrazek więc stwierdziliśmy, że ułożymy te. Układając podjadaliśmy słodycze. Ciocia jedząc paczka z czekoladą pobrudziła swoją bluzkę. Zacząłem się śmiać, a ona razem ze mną. Coś czuję, że moja mamusia ta od aniołków zesłała ciocie Violettę aby się mną opiekowała po tym jak tata mnie zostawił i żeby zastąpiła mi mamę. Szkoda, że to nie moja prawdziwa mama. Ale wiem, że mnie kocha jak własnego syna.
- Co teraz robimy? - Spytała ciocia gdy skończyła układać puzzle.
- Może obejrzymy jakiś film? - Spytałem.
- Dobrze.
- To chodź ciociu. Idziemy. -  Złapałem jej rękę i pociągnąłem na dół do sali zabaw. O tej godzinie nikogo tu nie ma ponieważ Pani Agnieszka (nasza opiekunka) razem z Panią Dolitl poszły do parku z dziećmi lepić bałwana. Wyciągnąłem z szafki pudełko z płytami i podałem je cioci.
- Wybieraj.
- A może razem wybierzemy? - Spytała.
- Nieee. Ty wybieraj - Zachęciłem.
- No dobrze. To co by tu...- Zaczęła szperać w pudełku. - Król lew?
- Uwielbiam tą bajkę - Powiedziałem I zabrałem od cioci pudełko z płytą.
- Ja też. - Zaśmiała się ciocia. - A najbardziej pumbę.
- A ja Simbę.
- On też jest fajny.
- Tak razem z tatą zawsze oglądaliśmy tą bajkę. Tata za to też lubił pumbe i tą piosenkę hakuna matata. - Zaśmiałem się i usiadłem na fotelu włączając film.
☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★
- Hakuna Matata! Jak cudownie to brzmi! Hakuna matata to nie byle... - Razem z tatą śpiewaliśmy na cały dom ale przerwało nam trzaśnięcie drzwiami. W nich znalazła się czarną wiedźma.
- Dzwonie i dzwonie a ty nie odbierasz! - Wydarła się na tatę.
- Przepraszam ale nie słyszałem.
- Tak ty nigdy nie słyszysz! Cały dzień się do Ciebie dobijam, a ty sobie w najlepsze oglądasz jakaś bajeczkę z synusiem!
- Fran przecież Ci mówiłem, że mam cały dzień poświęcony dla Fabiena.
- A ja?! - Cały czas krzyczała.
- Fran! Mieliśmy się spotkać jutro!
- Ale ja chcę dziś! Idź go zanieś do spania!
- Nie Fran! My mamy dzień z synem! Idź do domu i przyjdź jutro.- Powiedział spokojnie .
- Jak chcesz! Ale jutro nawet do mnie nie dzwoń! - Krzyknęła i wyszła trzaskając drzwiami. Tata tylko westchnął i usiadł z powrotem na kanapie.
- Przepraszam. - Odezwałem się.
- Za co? - Spytał zdziwiony.
- Za to, że przeze mnie pokłóciłeś się z Francescą.
- Oj mały. - Przytulił mnie. - To nie przez Ciebie.
☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★
- Wróciłam! - Młoda kobieta weszła do domu z torbami pełnymi zakupów.
- Cześć mamo. Tata jeszcze nie wrócił z Dianą. - Nastolatek przytulił macochę i wziął od niej zakupy.
- Jeszcze nie wrócił? - Zdziwiła się. - To ty wyciągnij zakupy do lodówki, a ja zadzwonię do taty. - Szatynka skierowała się do gabinetu swojego męża by do niego zadzwonić.
- Kochanie gdzie jesteś? - Spytała.
- Już wracam do domu. Diana zaczęła płakać w parku i musiałem ją uspokoić.
- Dobrze, ale wracajcie szybko.
- Będziemy za dwie minuty. - Odparł.
- Czekam.. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też Vilu. - Szepną po czym się rozłączył.
Młoda matka skierowała się do kuchni gdzie zastała starszego syna.
- I jak kochanie z Elis? - Spytała.
- Ehh dalej mi nie wierzy...- Odparł i spuścił głowę. - Co ja mam zrobić mamo. - Spytał załamany.
- Wiesz...daj jej czas. Ona jest dziewczyną, a my dziewczyny musimy trochę pomyśleć. Musimy zrobić listę za i przeciw. Ale na początku kup jej kwiaty i misia, a wtedy będziesz na wygranej pozycji.
- Dzięki mamo. Tak zrobię. - Pocałował kobietę w polik i udał się do swojego pokoju, a następnie wyszedł z domu. Po drodze minął się z ojcem i siostrą. Mężczyzna wszedł do domu wyciągając z wózka córeczkę.
- Kochanie już jesteśmy. - Powiedział kierując się z córką do salonu gdzie zastał żonę.
- Tęskniłam Leon. - Pocałowała męża i wzięła od niego córkę. - Za Tobą też tęskniłam kruszynko.- Przejechała noskiem po nosie córki.
- My za Tobą też tęskniliśmy myszko. - Leon szepnął i ja przytulił całując ją namiętnie uważając na córkę. - Kupiłem małej książeczkę. - Powiedział i wyciągnął książkę z wózka. - Chodź Diana. Tatuś poczyta bajeczkę. - Powiedział śmiesznym głosem na co dziewczynka się zaśmiała. Chodził z małą po pokoju czytając jej bajeczkę.
♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥
Wróciłam z OS! :D
Rozdział dalej nie wiem kiedy... na razie brak weny na niego. Mam ją na dalsze rozdziały ale nie na teraźniejsze... :(
Mam nadzieję że to się szybko poprawi :)
Komu się podoba niech zostawi w komentarzu nawet jedna kropkę!!! To dla mnie wiele znaczy!!
Pozdrawiam
Komarek :*

niedziela, 31 maja 2015

Info!


Witam witam!
Na początku...rozdział. Nie wiem kiedy. Jak na razie nie mam weny. Ale staram się! Mam już 12 linijek :D Więc myślę że dam radę napisać ;)
Drugie to to, że założyłam fan page! https://m.facebook.com/profile.php?id=1575745729359693&ref=bookmark Zapraszam! Jest on o moim blogu który prowadzę z przyjaciółką!  :* Serdecznie Zapraszam!
Pozdrawiam
Komarek ;*

poniedziałek, 4 maja 2015

Rozdział 12- "Zakupy."


Rozdział dedykuję anonimowi z aska, który się na mnie zawiódł <3

* Martina * 

Gdy doszłam do szkoły pod nią na ławce siedzieli wszyscy moi przyjaciele. Nawet Jorge ze Stephie już byli.
- Cześć wszystkim!
- Cześć Tini. - Powiedzieli chórem. Śmiesznie to wyglądało.
- Czy ja o czymś nie wiem? - Spytałam i spojrzałam na Mechi i Xaba oraz Lodo i Ruggero.
- No właśnie czekaliśmy na Ciebie! - Zaczęła Mercedes. - Jesteśmy razem. - Dokończyła Lodo.
- Świetnie kochane! Tak się cieszę! - Przytuliłam je. Nasze czułości przerwał dzwonek na lekcje. Całą paczką udaliśmy się do sali. Jorge w drodze do niej pożegnał się ze Stephie pocałunkiem. Spojrzałam na nich z zazdrością. To ja powinnam być na jej miejscu. Ona na niego nie zasługuje.
- Za bardzo się gapisz. - Szepnęła mi Lodovica.
- Nie gapie się. - Szepnęłam spuszczając wzrok.
- Właśnie,  że się gapisz. I to z taką zazdrością... Zobaczysz jeszcze będziecie razem.
- Nie Lodo. On ją kocha. Mnie postrzega jako zwykłą przyjaciółkę. - Spojrzałam na nich. Dalej się całowali. Zrezygnowana ruszyłam do sali. Za plecami słysząc jeszcze "Blanco do klasy, a nie całujesz się na środku korytarza!". Usiadłam w mojej ławce pod oknem. Rozpakowałam się i czekałam na rozpoczęcie lekcji. Po chwili razem z nauczycielką wszedł do klasy Jorge. Usiadł koło mnie i się rozpakował. Nauczycielka zaczęła lekcje. Nie słuchałam jej za bardzo. Bardziej skupiam się na rozmyślania nad moim życiem. Jestem zakochana ale nie mogę z nim być. On jak i ja mamy partnerów. Tylko w tym jest problem, że ja swojego nie kocham, a on niestety tak. Niestety dla mnie. Muszę coś zrobić z Diego. Tylko co? On przecież chcę ze mną chodzić tylko dlatego, że jako jedyna nie zgodziłam się iść z nim do łóżka. Ale on kiedyś był inny. Pamiętam go z podstawówki. Był miły i przyjazny. Nie tak jak teraz. Teraz jest tyranem i męską dziwką. A może jakby się zakochał to by mi odpuścił? Co ty gadasz Tini! Taki człowiek jak on nigdy nie odpuści!
- Tini. - Usłyszałam.
- Hym? - Odwróciłam się do Jorge.
- Pani się ciebie spytała o zadanie. - Spojrzałam na nauczycielkę. Ta patrzyła na mnie wyczekująco.
- Przepraszam nie słuchałam. - Odezwałam się.
- Właśnie widzimy. Za karę masz przygotować dwudziesto minutową prezentacje na temat dzisiejszej lekcji. - Kiwnęłam głową na znak zgody. Chciała coś powiedzieć ale przerwał jej dzwonek na przerwę. Szybko się spakowałam i wyszłam z sali.


* Jorge *

Wyszedłem z sali i zacząłem szukać Tini. Trochę się martwię. Na lekcji była strasznie nieobecna. A jeszcze wcześniej patrzyła na mnie, a w oczach miała smutek. Nie chcę żeby była smutna. Moje poszukiwania poszły na marne ponieważ zadzwonił dzwonek na lekcje. Zrezygnowany poszedłem w stronę sali. A kogo spotkałem przed nią? No oczywiście, że Tini! Szybko do niej podszedłem.
- Coś się stało? - Spytałem od razu.
- Nie.
- Przecież widzę, że coś się dzieję. Mi możesz powiedzieć. - Złapałem jej dłonie.
- Ale naprawdę nic się nie stało.
- No dobrze. Nie będę naciskał. - Przytuliłem ją. Ta się we mnie wtuliła.
- Blanco! Następną wyrywasz? - Przerwał nam nauczyciel wychowania fizycznego.
- Wie pan. Taki przystojniak jak ja musi sobie czasem po bajerować dziewczyny. - Zaśmiałem się.
- Tak tak. To może zamiast bajerów weźmiesz się za treningi?
- Wie pan...- Udawałem że się zastanawiam. - Może skorzystam ale nic nie obiecuje.
- Oj Blanco ty się lepiej weź za ten trening. - Powiedział i poszedł. Zaśmiałem się i wziąłem rękę Tini. Pociągnąłem ją do środka sali. Dobrze, że nie było jeszcze nauczycielki. Usiedliśmy na swoim miejscu i zaczęliśmy rozmawiać z przyjaciółmi.
Po całym dniu szkoły razem z Tini ruszyliśmy od razu do galerii. Piętnaście minut później dotarliśmy do wyznaczonego miejsca.
- To gdzie najpierw? - Spytała.
- Może H&M? - Odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- Możemy.
- To chodź idziemy. - Poszliśmy do wyznaczonego miejsca. Zaczęliśmy szukać ubrań. Ja znalazłem dwie koszule w kratę i trzy T-shirt. Wziąłem ciuchy i zacząłem szukać Martiny. Znalazłem ją kiedy oglądała bejsbolówkę . Miała kolor żółty pomieszane z białym. Była całkiem ładna. Podszedłem do dziewczyny.
- I jak tam poszukiwania? - Spytałem.
- O jesteś! Czekaj pokaż się. -  Bejsbolówkę którą trzymała w ręce przyłożyła do mojej klatki piersiowej. - Ładnie ci będzie. Chodź mam więcej ciuchów. Po przymierzasz i kupimy te które będą Ci pasować. Chodź. - Poszliśmy do przymierzalni. - Masz tu i przymierzaj ja tu posiedzę. - Wskazała na ciemno brązową pufę. Przytaknąłem i wszedłem do przymierzalni. Zacząłem przymierzać wybrane ciuchy. Przy każdej rzeczy wychodziłem i pokazywałem się Tini. Z tego wszystkiego kupiliśmy trzy koszule, dwie koszulki, cztery pary spodni, dwa swetry i bejsbolówkę. Po tym poszliśmy do kasy zapłacić. Gdy to zrobiliśmy poszliśmy do cukierni. Usiedliśmy przy stoliku i zamówiliśmy pucharek lodów. Zaczęliśmy rozmawiać na przeróżne tematy. Od czasu do czasu wybuchaliśmy śmiechem.


* Lodovica *

Przed szkołą przyszedł po mnie Ruggero. Razem poszliśmy do szkoły. Po drodze dużo się śmialiśmy, przytulaliśmy, całowaliśmy... Jak dobrze mieć chłopaka! Jest cudownie! A szczególnie Ruggero! On jest przebudowy! Taki chłopak to skarb! Jestem szczęśliwa, że zapytał się mnie o chodzenie!
- Jak tam czuje się moja dziewczyna? - Spytał podchodząc do mnie na przerwie.
- Wspaniale. A mój chłopak?
- Teraz też wspaniale.
- Teraz? Dlaczego teraz?
- Bo jestem obok najwspanialszej dziewczyny.
- Oooo jakie słodkie! - Powiedziałam I dałam mu buziaka.
- Kocham Cię - Szepnął po oderwaniu.
- Ja Ciebie też kocham.

♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥
Jest i 12.
Powiem tyle...zawiodłam się na Was...Wy na mnie też więc jesteśmy kwita tak?
POSTANOWIŁAM ŻE NIE NIE BĘDĘ PATRZYŁA NA KOMENTARZE. BĘDĘ DODAWAĆ ROZDZIAŁY RAZ W TYGODNIU. JAK KTOŚ BĘDZIE MNIE CZYTAŁ TO OK JAK NIE TO NIE. TYLE MAM DO POWIEDZENIA!
Pozdrawiam
Komarek ;*

niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział 11- "Chciałabyś zostać moją dziewczyną?"


Ważna notka pod!!

Rozdział dedykowany Nikaś Verdas


* Alba *

Równo z dzwonkiem do drzwi skończyłam się szykować. Ja to jednak mam poczucie czasu. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi. Za nimi stał Facundo z  żółtym tulipanem. Kochany.
- Cześć. - Odezwał się pierwszy.
- Hej. - Pocałował mnie w polik.
- To dla Ciebie. - Wręczył mi kwiatka.
- Dziękuję. Ja wstawię go do wody i możemy iść. - Ten pokiwał głową, a ja ruszyłam do kuchni. Wstawiłam kwiatka do wody i wróciłam do mojego chłopaka.
- Ślicznie wyglądasz. - Szepnął mi na ucho i chwycił moja rękę.
- Dziękuję. - Zarumieniłam się. - Ty też niczego sobie.
- Idziemy? - Spytał.
- Tak. - Ruszyliśmy do wyjścia. Podążyliśmy do parku trzymając się za ręce. Spacerując tak natknęliśmy się na łódkę w jeziorze. Facundo od razu tam mnie zabrał.
- Co robisz? To może być kogoś.
- No właśnie tak się składa, że ją wynająłem.
- Naprawdę? Jesteś kochany! - Przytuliłam go. Odwzajemnił uścisk.
- Kocham Cię. - Pocałowałam go.
- Ja Ciebie też kocham. - Powiedział po oderwaniu. Wsiedliśmy na łódkę. I zaczęliśmy wiosłować. Tak zaczęła się nasza randka.


* Lodovica *

Strasznie się stresuje tym spotkaniem. Nie wiem co może się zdarzyć. Może po tym będziemy parą, a może się znienawidzimy. Nie wiem. Oby ta pierwsza opcja. Dzwonek. To pewnie On. Szybko poszłam otworzyć. Za drzwiami stał
- Ruggero. - Powiedziałam.
- We własnej osobie. Hej piękna. - Ucałował mój polik. Zarumieniłam się.
- Hej.
- Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję. Idziemy? - Spytałam.
- Tak. Chodźmy. - Wyszliśmy z mojej posesji.
- To gdzie idziemy?
- Niespodzianka. - Odparł.
- Nie powiesz mi? - Zrobiłam smutną minkę.
- Niespodzianka to niespodzianka. - Powiedział.
- No dobrze.
Cała droga do niespodzianki zajęła nam piętnaście minut. Przebyliśmy ją w miłej atmosferze. Dotarliśmy do wesołego miasteczka. Uwielbiam to miejsce! Mogę się poczuć jak małe dziecko!
- Ojeju dziękuję że mnie tu zabrałeś! - Rzuciłam mu się na szyję.
- Nie ma za co. - Powiedział obejmując mnie ramieniem. Oderwałam się od niego po dłuższej chwili. Ruszyliśmy do wejścia. Kupiliśmy bilety i szybko ruszyliśmy na pierwszą kolejkę górską. Śmiałam się jak małe dziecko. Po tym jeszcze zwiedziliśmy między innymi dom strachu, pokój luster i wielki młyn. Było super! Teraz jesteśmy w drodze powrotnej do domu.
- Wtedy miałeś taką małą głowę. - Zaśmiałam się. Wspominamy pokój luster.
- Tak haha ale ty za to miałaś taką wielką jak dynia. - Zaśmialiśmy się.
- Tak hahaha to było dobre. - Doszliśmy do mojego domu.
- Dziękuję za miłe chwile. - Powiedziałam. - To ja dziękuję. - Powiedział. Staliśmy tak chwile w ciszy.
- To ja już pójdę. Jeszcze raz dziękuję. - Powiedziałam i skierowałam się do domu.
- Lodo czekaj! - Zawołał. TAK!
- Chciałem się coś ciebie zapytać.
- Tak?
- Chciałabyś zostać moją dziewczyną?
- Ja aa?
- Tak ty.
- Eeee. Nie wiem co powiedzieć...
- Najlepiej czy się zgadzasz czy nie.
- Zgadzam się! - Ten szybko mnie pocałował kładąc dłonie na moich policzkach. Odwzajemniłam pocałunek kładąc moje dłonie na jego.
- Kocham Cię. - Szepnął po oderwaniu.
- Ja Ciebie też. - Powiedziałam. - Do jutra.
- Do jutra. Przyjdę do ciebie z rana i pójdziemy razem do szkoły dobrze? - Spytał.
- Dobrze. - Odpowiedziałam i ruszyłam do domu. Pomachałam mu jeszcze przy drzwiach i weszłam do środka. Oparłam się o drzwi i przegrałam wargę. O boże mam chłopaka!  I to jeszcze przystojnego Włocha!


* Następny dzień *


* Mercedes *

Właśnie stoję pod szafa i nie wiem co mam ubrać. Po dłuższym czasie zdecydowałam na białe spodenki do tego różową bluzkę i różowe trampki. Po tym zrobiłam lekki makijaż. Gotowa zszedłam na dół. Wzięłam torebkę z książkami i wyszłam z domu. Przed nim stał Xabi czekający na mnie. Od razu na mojej twarzy zagościł uśmiech. Podeszłam do niego i złożyłam na jego ustach pocałunek.
- Hej blondyneczko.
- Hej. - Powiedziałam. Złapałem jego rękę i pociągnęłam do w stronę szkoły. Droga nie była długa więc szybko tam dotarliśmy. Weszliśmy do szkoły za rękę wszyscy się na nas patrzyli. No tak. Blondynka znalazła sobie w końcu bratnią dusze. Podeszliśmy szybko do naszych przyjaciół. Zdziwili się na nasz widok.
- Jesteście razem? - Spytała Lodovica.
- Tak. - Pisnęłam.
- Gratulacje! - Przytuliła mnie. Oddałam uścisk i się uśmiechnęłam.
- Gdzie reszta? - Spytał Xabi.
- Powinna niedługo być. - Powiedział Włoch. - My z Lodo też chcemy wam powiedzieć że jesteśmy parą.- Dodał.
- No Lodovica! Szczęścia! - Znów się przytuliłyśmy.
Po chwili dołączyli do nas Facu i Alba oraz Cande i Samu. Zareagowali tak samo jak Ja i Lodo na wieść o nas jako pary. Cieszę się z tego powodu. Nawet z tego, że Rugg jest z Lodo. Nie czuję się zazdrosna. A to jest dziwne... Brakuje tylko Nicolasa, Jorge i Tini. Więc usiedliśmy na ławce i na niej czekaliśmy.

* Martina *
Obudziłam się o siódmej szesnaście. Wstałam i poszłam wybrać ciuchy na dziś do szkoły. Przygotowane rzeczy zaniosłam do łazienki. Wzięłam prysznic i ubrałam się. Pomalowana i ubrana poszłam do swojego pokoju. Wzięłam czarną torbę z książkami i ruszyłam na dół. Nikogo tam nie było. Śniadania nie jem bo jestem najedzona. Usiadłam w salonie i czekałam, aż mój śpiący przyjaciel zejdzie łaskawie na dół. Czekałam tak półgodziny i nic. Zdenerwowana poszłam na górę do jego pokoju. Zapukałam i weszłam. Było tam pusto. Moją uwagę przykuła biała kartka na granatowej pościeli. Podeszłam do niej i wzięłam.


Moja droga przyjaciółko!!
Pewnie teraz jesteś w "moim" pokoju szukając mnie. Ale nie znalazłaś. Tak... Wyszedłem szybciej. Muszę iść po Step... przez to że mieszka daleko, a w moim samochodzie zabrakło benzyny muszę iść na piechotę... Kawał drogi mnie czeka...ale czego nie robi się z miłości? :) Więc dziś niestety nie pójdziesz w towarzystwie najlepszego chłopaka na świecie (mówimy tu o mnie :D). Chciałem Ci to powiedzieć szybciej ale jak przyszedłem do twojego pokoju to tak słodko spałaś, że nie miałem serca cię budzić :* Mam nadzieję że nie jesteś zła i pójdziesz ze mną na te zakupy po szkole ;p :*
Przepraszam że cię tak zostawiłem...
Twój kochany przyjaciel
Jorge :* :*



Czyli muszę iść sama? Mógł mnie obudzić bo tak to już w szkole bym była i się nie nudziła w tym salonie...Ehh no to idę do tej szkoły sama... Zszedłam z dół i wzięłam torebkę. Wyszłam z domu i ruszyłam do szkoły. Dobrze, że mieszkamy blisko i nie muszę iść na piechotę taki kawał jak Jorge...

♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥
Hejo!!
Rozdział się podoba? Mam nadzieję, że tak! :D

Chciałam Wam powiedzieć, że mam testy za tydzień i chcę się uczyć więc będę nieobecna przez ten czas czyli tam 2 tygodnie....
Po tych testach obiecuję, że dodam rozdział i OS (wiem że niektórzy na niego czekają).
Mam nadzieję, że się nie obrazicie...
20 kom=NEXT
To tyle... :D
Pozdrawiam
Komarek ;*

sobota, 28 marca 2015

Rozdział 10 -"Chodź ubierzesz się i pojedziemy na pogotowie."




Rozdziału dedykuję Rebel Lovers

 
* Nicolas *

Idę przez park i patrze na te zakochane pary. Całują się. Przytulają. Są razem. A ja? Ja nie mam kogo pocałować. Przytulić. Jestem sam. Nie mam nikogo. No może mam przyjaciół, ale to nie to samo co dziewczyna lub w innym przypadku chłopak. Z nimi można robić wiele wiele więcej. Na przykład właśnie się całować. No bo co? Przecież nie pocałuje Mechi albo Alby... Życie nastolatka jest trudne. A w szczególności jak się jest zakochanym. No bo można się zakochać. Ale czy ta druga osoba odwzajemni twoje uczucie? Jest wiele opcji, ale chyba najczęstsze to takie gdzie osoba odrzuci Cię i odejdzie bez słowa, druga to taka, że zacznie Cię wyzywać i będziesz pośmiewiskiem, a trzecia zaś to taka że odwzajemni twoje uczucia i zostaniecie razem. Ja mam tą pierwszą opcje. Elis ode mnie odeszła. Może nie tak bez słowa ale odeszła i złamała moje kruche serduszko. Chciałbym ją odnaleźć i wytłumaczyć jej, że nie jest jakaś tam Panią do towarzystwa. Jest kimś więcej. Jest dziewczyną, która zawładnęła moim sercem, umysłem, ciałem. Wszystkim. Jest moim tlenem. A bez tlenu trudno żyć. 


* Alba *

- Proszę weź tę różową! - Candelaria cały czas nie chcę wziąć tej różowej sukienki tylko jakąś czarną. Ale przecież czarną się wkłada na pogrzeby! A to jest randka!
- Ale Alba! W tej mi ładniej.
- O właśnie, że nie! W różowej jest ładniej! A czarna to na pogrzeb, a nie na randkę. - Powiedziałam jej spokojniej.
- Jak na pogrzeb to nie biorę. - Szepnęła ledwo słyszalnie. - Wiesz co? Przekonałaś mnie. Nie chce wyglądać jak na pogrzebie. To ma być randka. - Rudowłosa czarną sukienkę rzuciła do szafy, a różową wzięła do ręki.
- W końcu. - Podniosłam ręce do góry i rzuciłam się na łóżko. Cande szybko weszła do łazienki. Od trzech godzin wybieramy sukienki. Ja wybrałam miętową i wyszło mi to w miarę szybko. Zaś Cande, nie bardzo...ale w końcu się udało. Gdy wyszła po trzydziestu minutach wyglądała prześlicznie! Różne dodatki do dawały jej uroku. A do tego te śliczne buty!
- Wyglądasz ślicznie!  - O kręciła się wokół własnej osi. - Samuel będzie zachwycony!
- Dziękuję kochana. Dzięki tobie nie wyglądam jak na pogrzebie. - Zaśmiała się, a ja razem z nią. - Ale Facu to szczena opadnie jak Ciebie zobaczy.
- Schlebiasz mi. - Zaśmiałam się. - Gotowa na randkę życia? - Spytałam biorąc do ręki moją sukienkę.
- Gotowa. Za ile przyjdzie Facu?
- Za godzinę, a Samuel? - Powiesiłam sukienkę na wieszak i zawiesiłam w szafie. Mam jeszcze czas ma ubranie się.
- Tak za jakieś dziesięć minut powinien być.
- Widzisz jednak zdążyłaś przed czasem. - Zaśmiałam się.
- Oj to chyba pierwszy raz. - Również się zaśmiała.
- A...- Przerwał mi dzwonek do drzwi. - To chyba twój kochaś.
- Albo twój. Idź sprawdź. - Jak kazała tak zrobiłam. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi wejściowe. Za nimi stał Samuel z bukietem róż. Słodkie.
- Hej Alba.
- Cześć Samu. - Pocałowałam go w policzek. - Cande jest już gotowa. Idę po nią, zaraz wracam.
- Czekam.
- Candelaria, chodź już. Samuel czeka. - Weszłam do mojego pokoju.
- Już idę. - Szybko wzięła torebkę i ruszyła na dół. - Dzięki Alba!
- Nie ma za co! Bawcie się dobrze! - Za wolałam.
- Wzajemnie! - Wyszli z domu, a ja poszłam szykować się do mojej randki. 


* Lodovica *

Dlaczego mamy jutro tyle lekcji!? Dopiero początek roku szkolnego, a my mamy lekcje do szesnastej! Szczyt wszystkiego! Przez to nie zdąrze na mój ulubiony serial! No ale cóż. Przynajmniej zobaczę Ruggero! Tak podoba mi się w wcale się tego nie wstydzę. Zawsze przed snem wymyślam sobie historyjki o mnie i o nim. Jesteśmy parą i bardzo się kochamy. Moje rozmyślania przerwał dzwoniący telefon. To Rugg!
- Halo?
- Lodo?
- Tak to ja.
- Hejka. Dzwonie zapytać się czy byś nie chciała się ze mną spotkać może? Poszli byśmy na jakiś spacer czy coś takiego.
- Czy ty mi proponujesz randkę?
- A gdyby tak to co? Zgodziła byś się?
- Gdyby była to randka...zgodziła bym się.
- Więc to randka. Za ile mam przyjść po Ciebie?
- Bądź tak za dwadzieścia do trzydziestu minut. Dobrze?
- Dobrze. Nie mogę się już doczekać.
- Ja tak samo. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Schowałam telefon do kieszeni i ruszyłam wybrać sobie jakieś ubranie na randkę z Ruggero!! Niezmiernie się cieszę, że mnie zaprosił! Przeszukując szafę natknęłam się na cudowną miętową sukienkę! Jest idealna na tą okazję! Do tego czarne szpilki. Lekki makijaż i gotowe! Teraz tylko czekać na Ruggero. 


* Jorge *

W garażu był idealny porządek! Żadne maszyny nie zostały zniszczone! Wyglądało to tak jakby nikt tu nie wszedł. Zdziwiłem się bardzo. Cały dom jest zniszczony, a garaż nie. Coś mi tu nie gra... Może nie wiedzieli, że mam garaż? Nie no przecież to widać! Nie wiem co o tym myśleć... Później się tym zajmę. Teraz muszę poszukać śrubokrętu. Wisi tam gdzie wisiał więc szybko go stamtąd wziąłem i z powrotem poszedłem do kuchni. Zacząłem odkręcać drzwiczki. Gdy to robiłem do pomieszczenia weszła Martina.
- Zamówiłam hawajską i włoską. Nie wiedziałam jaką lubisz. Może być?
- Tak może.
- Dopiero pierwszą odkręciłeś?
- Dopiero znalazłem śrubokręt.
- Aha. Pomóc ci może?
- Nie dzięki.
- Na pewno?
- Tak na pewno.
- Dobrze. Ja dalej będę zbierać dobra?
- Dobra.
Tini zaczęła zbierać duże kawałki szkła, a ja zacząłem odkręcać pozostałe szafki. 


* Martina *

Gdy zbierałam szkło zacięłam się. Szybko wzięłam rękę pod wodę. Strasznie dużo tej krwi.
- Jezu Tini co Ci się stało!?
- Spokojnie tylko się zacięłam.
- Tylko? Przecież to jest głęboka rana! Chodź pojedziemy na pogotowie.
- Nie no nie ma takiej potrzeby. - Powiedziałam wycierając ranę w chusteczkę.
- Nie rób tak. Może być zakażenie. Chodź ubierzesz się i pojedziemy na pogotowie.
- No dobrze.
Ruszyłam szybko się ubrać w moje ciuchy. Po drodze dużo krwi skapnęło na podłogę. Jorge ma rację.  To jest duża rana... szybko się przebrałam i zeszłam na dół uważając aby nie pobrudzić ciuchów. Krew ciężko schodzi.
- Daj rękę. - Podałam rękę Jorge, a ten owinął ją bandażem.
- Tak nie będzie Ci przeszkadzać i są większe szanse, że nie będziesz miała zakażenia. - Pocałował mnie w rękę i ruszył do wyjścia. Podążyłam zanim. Jorge jak gentleman otworzył mi drzwi do samochodu, a następnie sam okrążył samochód i usiadł na miejscu kierowcy. Następnie odpalił auto i ruszył.
- Co z naszą pizzą? - Spytałam.
- To jest teraz mało ważne. Najważniejsza jest teraz twoja ręka. - Spojrzałam na niego. Jest bardzo skupiony. Podoba mi się jak zwinne prowadzi samochód. Przecież on ci się cały czas podoba. - Usłyszałam moją podświadomość. Spojrzałam na rękę. Bandaż jest cały czerwony od krwi.
- Ale wiesz, że i tak musimy coś zrobić z tą pizzą?
- Jak będziemy na pogotowiu to tam zadzwonię. - Spojrzał na mnie z troską. Uwielbiam jak się o mnie troszczy. Ty uwielbiasz go całego. - Głupia podświadomość.
- Dobrze. - Uśmiechnęłam się.
Po paru minutach byliśmy na miejscu. Tam lekarz powiedział, że dobrze zrobiliśmy przyjeżdżając tu. Miałam resztę szkła w ręce. Wyciągnęli mi to i zaszyli ranę. Dziwnie to wygląda... Ale będę miała pamiątkę... Jorge zadzwonił do pizzerii i odwołał pizze ale i tak musi tam pojechać i za nią zapłacić. Więc teraz jedziemy zapłacić, a potem do mnie.
- Poczekaj tu ja zaraz wracam. - Pocałował mnie w policzek i ruszył do pizzerii. Po paru sekundach zobaczyłam Stephie która szła za rękę z jakimś chłopakiem. Jak Jorge ją zobaczy to będzie miała przechlapane... Błagam żeby nie wchodziła do tej pizzerii! Nie chcę, żeby Jorge cierpiał jeszcze bardziej! Teraz cierpi przez swój dom więc niech cierpi tylko przez niego! Błagam nie wychodź! Step idź szybciej! Ta zamiast iść szybciej stanęła po lewej stronie i zaczęła się całować z tym chłopakiem! Jaka bezczelna! Dlaczego ona go zdradza!? Przecież to taki cudowny chłopak! O nie! Jorge wychodzi! Błagam nie patrz tam! Nie patrz tam! Błagam boże niech on tam nie patrzy! I spojrzał... Ale jej chyba nie poznał bo dalej szedł uśmiechnięty w moją stronę. Uff. Co za szczęście!
- Teraz jedziemy do domu?
- Jak zapłaciłeś to tak. - Zaśmiałam się nerwowo. Niech już rusza!
- Więc jedziemy. Jutro zamiast sprzątać będę musiał iść na zakupy. Idziesz ze mną? - Od razu zaświeciły mi się oczy.
- No oczywiście, że idę!
- Więc szykuj się na największą galerie w Buenos. - Zaśmiał się.
- Nie mogę się doczekać. Na którą jutro?
- Ale gdzie?
- Do szkoły.
- Aaaa...Na dziewiąta.
- Ehh. No ok. - Powiedziałam zrezygnowana.
- Spokojnie... Resztę dni mamy na ósma. - Zaśmiał się.
- Jak ty wiesz jak mnie pocieszyć. - Uśmiechnęłam się sztucznie. Ten się zaśmiał i puścił mi oczko. Po piętnastu minutach byliśmy w domu. Zjedliśmy kolacje i od razu poszliśmy się umyć i spać. Przed położeniem się do łóżka Jorge do mnie przyszedł pocałował mnie w czoło i powiedział żebym spała słodko śniąc o Nim. Słodkie. Dziś śpię sama ponieważ Jorge śpi w gościnnym. Chciałbym, żeby spał ze mną ale mówi się trudno. Zapomniałam się spakować! Zerwałam się z łóżka i szybko spakowałam książki i zeszyty na jutro. Po tym położyłam się spać i niemal natychmiast udałam się do Krainy Morfeusza.
♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥
Witam Witam!
Rozdział dopiero dziś ponieważ nie było wystarczająco dużo komentarzy...
A teraz mi powiedzcie dlaczego nie ma mnie przy Jorge? :(
Tak strasznie chciałabym tam być...!!
To jest moje marzenie!!
Mieć autograf Jorge!!
Chce mi ktoś taki załatwić :D byłabym najszczęśliwszą dziewczyną!!
Nie będę przedłużać...
Do następnego!
Pozdrawiam
Komarek ;*


Next=17 komentarzyP.S. Jeżeli zajmujecie miejsce pod rozdziałem chciałabym żebyście tam wrócili...
P.S.2 Przepraszam za błedy